- Od kiedy pamiętam, dziennikarze zawsze mówili, że brakuje mi centymetrów. Cóż, wyższy już nie będę. A skromne warunki fizyczne nadrabiam skocznością i zwrotnością - mówi Wołąkiewicz.
- Dokładnie tak samo robi mierzący 175 cm Fabio Cannavaro.
- No właśnie! A Włoch do niedawna był najlepszym stoperem na świecie - zauważa obrońca Lechii. - Gram podobnie jak on i może dlatego często wołają na mnie właśnie "Cannavaro".
- Podobno gdyby nie powiodło ci się na boisku, zostałbyś... księdzem.
- Takie były plany, ale głosiłem je głównie, żeby przypodobać się rodzicom - śmieje się. - Regularnie służyłem do mszy jako ministrant, ale moja kariera duchowna skończyła się nagle, gdy miałem 10 lat i przysnąłem na roratach.
Ważne żeby nie przysnął w czasie spotkań reprezentacji z USA (9 października) i z Ekwadorem (12 października). Wołąkiewicz, który może grać jako stoper, boczny obrońca i defensywny pomocnik, w kadrze Smudy występować ma na boku defensywy.
- Nie ma problemu, gra w reprezentacji jest takim zaszczytem, że wybrzydzać nie będę - uśmiecha się.
Rozpędzona Lechia w ostatnim meczu zmiażdżyła Górnik aż 5:1. Zdaniem Wołąkiewicza dziś w spotkaniu z Legią to goście będą faworytem.
- Czujemy się bardzo mocni. A legioniści? Lech pozwolił im się ograć i teraz mówią, że się przełamali, ale po prostu starają się dowartościować - przekonuje. - Jestem przekonany, że jesteśmy lepsi od Legii i jedziemy do stolicy wygrać. Po powrocie do Ekstraklasy w 2008 roku przegraliśmy z nimi wszystkie cztery mecze. Czas na przełamanie - kończy "Polski Cannavaro".