Metodą ludzi ze swej branży potrafił każdą sprawę tak zawikłać, że tylko on rozumiał, o co chodzi i wiedział, jak zinterpretować przepisy. Chodzono do niego jak do wyroczni, a on nawet nie wpadał w trans wzorem Pytii, tylko wiązał paragrafy w zgrabne supełki.
Źle zrobiło się dopiero wtedy, gdy naprawiacze futbolu wpuścili do PZPN i okolic całe stado prawników. Dopiero wtedy bałagan stał się totalny. Naprawiacze intencje mieli dobre, ale nie wiedzieli, dlaczego Pan Bóg najpierw stworzył jadowite żmije, a dopiero potem prawników. Po prostu chciał dojść do wprawy.
Kiedy już prawnicy z Komisji Dyscypliny PZPN, prokuratury wrocławskiej i okolic dokładnie się zakałapućkali, wezwano na pomoc Sąd Arbitrażowy PKOl. Pani Romana Troicka-Sosińska, wybitny ekspert od prawa wekslowego, i pani mecenas Maria Zuchowicz, superekspert od potrójnego salchowa i piruetu siadanego, zrobiły porządek w polskiej lidze.
Czy wiecie, czym różni się Pan Bóg od prawnika? Pan Bóg nie myśli, że jest prawnikiem.