- Jesteśmy zadowoleni z tego punktu – podkreśla Jacek Magiera. - Wkraczamy w decydującą część sezonu, która zdecyduje o tym, czy zdobędziemy mistrzostwo Polski i zagramy w europejskich pucharach – dodaje. I kategorycznie odrzuca słowa krytyki, które dość często spadają na jego podopiecznych w kontekście postawy w rundzie wiosennej.
- Sami jesienią bardzo wysoko zawiesiliśmy sobie poprzeczkę. Dlatego to, co dzieje się w rundzie wiosennej, odbierane jest jako coś złego – wiem to z rozmów z kibicami, którzy czasami zagadują mnie we Wrocławiu na ulicy. Ja mam na ten temat odmienne zdanie – zaznacza Magiera.
Te słowa mogą wielu zaskakiwać. W tabeli obejmującego tylko tegoroczne gry Śląsk zajmuje przedostatnie (!) miejsce. Z 10 wiosennych spotkań podopieczni Magiery wygrali tylko dwa, sześć kończyli bez zdobyczy bramkowej. Szkoleniowiec nie załamuje jednak z tego powodu rąk.
- Oczywiście żeby wygrywać, trzeba zdobywać gole. I my stwarzamy okazje: z Pogonią (0:1) mieliśmy ich siedem-osiem, podobnie ze Stalą Mielec (0:1) czy Puszczą (0:0). Na Górniku oddaliśmy 22 strzały. Brakuje nam natomiast skuteczności, a czasem odrobiny szczęścia – tłumaczy Magiera, przywołując choćby strzał Mateusza Żukowskiego w doliczonym czasie gry przy Łazienkowskiej.
Ale właśnie bezbramkowy remis z Legią jest – zdaniem szkoleniowca Śląska – mocnym argumentem za tym, by wrocławian chwalić, a nie ganić. - Graliśmy przy Łazienkowskiej w obecności ponad 25 tysięcy kibiców, z głodnym sukcesu i zdeterminowanym rywalem – przypomina. - Nie przegraliśmy. To słabo? Cztery punkty zdobyte z Legią i bilans bramkowy 4:0 to wynik dla Śląska wybitny. Doceniajmy to, co mamy! - apeluje Magiera.