W Białymstoku plan był ambitny. Miało być przełamanie niemocy i pierwsze od 20 lat zwycięstwo nad krakowską Wisłą. Ale cały plan runął już w pierwszej połowie. Wszystko za sprawą dwóch boiskowych... byków.
Piłkarze mistrza Polski przyjechali zmęczeni występem w Pucharze UEFA z Tottenhamem. I właśnie w tym wietrzyli dla siebie szansę gracze Jagiellonii.
- Nie oddaliśmy meczu walkowerem, bo liczę, że ta mieszanka młodości z rutyną zrobi wiślakom psikusa - zażartował przed meczem trener "Jagi" Michał Probierz, który jednak nie przewidział, że głupotą i bezmyślnością wykaże się jeden z jego nowych nabytków.
W 35. minucie napastnik Jagiellonii Tomas Pesir zapomniał, jaką dyscyplinę uprawia i w walce na środku boiska potraktował jednego z rywali "z byka". Za bezsensowne zachowanie Czech wyleciał z boiska.
Wcześniej litości dla gospodarzy nie miał Mauro Cantoro, nazywany przez kolegów "El Toro", czyli byk. Argentyńczyk zadał skuteczny cios - pięknym strzałem zza pola karnego pokonał bezradnego Piotra Lecha.
I choć w drugiej połowie drużyna Probierza się starała, to jednak nie była w stanie zrobić wiślakom krzywdy. Trudno, żeby było inaczej, skoro w całym meczu oddaje się jeden strzał na bramkę. W dodatku w końcówce gospodarzy pogrążył rezerwowy Rafał Boguski.
Największym zaskoczeniem w drużynie Wisły był występ w wyjściowym składzie Andrzeja Niedzielana. Wprawdzie "Wtorek" jest napastnikiem, ale tym razem zagrał jakoÉ lewy pomocnik.
- Sytuacja w lidze jest taka, że nie możemy sobie pozwolić na stratę punktów - tłumaczył Maciej Skorża, opiekun mistrza Polski. - Musimy gonić czołówkę. Rewanż z Tottenhamem traktuję priorytetowo i podczas dwóch ligowych meczów, które do tego czasu rozegramy, będę starał się usprawnić grę, aby przeciwko angielskiej drużynie wszystko funkcjonowało jak należy. Stąd próba z Niedzielanem na lewej pomocy.