"Super Express": - Tego nie spodziewał się chyba nikt. Patrzymy na tabelę, a na pierwszym miejscu Wisła Płock. Jak to możliwe?
Jakub Rzeźniczak: - Z jednej strony bardzo się cieszymy z tego sukcesu, bo pierwsza pozycja w naszym wykonaniu to na pewno sukces, ale z drugiej pozostajemy spokojni. Bo to dopiero trzynaście kolejek, a wiadomo, że w polskiej lidze każdy może wygrać z każdym. Dla nas żaden mecz nie jest łatwy. Na pewno jednak warto docenić to co robimy, cieszyć się z tego. A jak to możliwe? W lidze jest kilka zespołów, które pod względem umiejętności indywidualnych nas przerastają, ale my wygrywamy tym, że jesteśmy drużyną. No i oczywiście nie sposób nie podkreślić świetnej pracy trenera Radosława Sobolewskiego.
- O to właśnie chciałem zapytać. Sobolewski zalicza trenerskie wejście smoka do Ekstraklasy...
- Dokładnie. Mało który trener, zwłaszcza na początku pracy, wykręcił takie liczby jak on. Miałem wielu trenerów, mam więc porównanie. I z ręką na sercu mogę powiedzieć, że pod względem przygotowania taktycznego trener Sobolewski to jest absolutny top. Do tej pory zawsze podkreślałem, że moim najlepszym trenerem pod względem taktyki był Henning Berg. Teraz mogę zapewnić, że trener Sobolewski w żaden sposób mu pod tym względem nie ustępuje. Dużo pracujemy nad taktyką i to jest na pewno jeden z powodów naszej dobrej gry.
- Sobolewski to ciekawa postać, dziennikarze słabo go znają, bo nigdy nie udziela wywiadów, ma opinię milczka...
- Z nami, piłkarzami, rozmawia bardzo dużo. Poza taktyką, ma też fajne przemowy motywacyjne. Szczegółów nie zdradzę, bo to są tajemnice szatni, ale nie powtarza za każdym razem tego samego, a wręcz przeciwnie: za każdym razem mówi coś innego. A że nie udziela wywiadów? Czytałem, że kiedyś się zraził... Każdy ma prawo wybrać swoją drogę. Tym bardziej, że na końcu piłkarz czy trener nie jest rozliczany z efektów działania w social mediach, a na boisku. Ostatnio to drugie wychodzi nam bardzo dobrze i oby tak pozostało . A przy okazji chciałbym podziękować Jakubowi Wawrzyniakowi. Kiedy niedawno na konferencji prasowej zabawnie przekręcono moje nazwisko na "Wawrzyniec" Kuba pojawił się na naszym meczu, a koledzy z drużyny przykleili mi przy szafce jego zdjęcie. Od tego momentu wygrywamy wszystko, więc zdjęcie wisi dalej. Tak więc Wawrzyniak ma pewien udział w naszym sukcesie.
- Gorzej gdy zadzwoni i upomni się o premię...
- Faktycznie, tak może być, ale jeszcze w tej sprawie nie dzwonił (śmiech).
- Przed meczem nastąpił zgrzyt. Taras Romanczuk nie podał ręki Dominikowi Furmanowi. Przypomnijmy: to pokłosie wcześniejszego starcia, gdy Romanczuk oskarżył Furmana, że ten wyzywał go od banderowców. Jak oceniasz tę sytuację?
- Z tego co wiem Dominik trzy razy przed meczem wyciągał rękę do Tarasa. Nie mówię tylko o sytuacji na środku boiska, ale przed meczem wcześniej też była ku temu okazja. No więc Furman trzy razy próbował podać rękę i trzy razy spotkał się z odmową. Dla mnie sytuacja jest jasna: Furman pokazał klasę, a Romanczuk wręcz odwrotnie. Bo przecież jakiś czas temu sprawę załatwiono, pojawiły się nawet oświadczenia piłkarzy. Jak rozumiem takie pismo podpisał Romanczuk, a nie ktoś za niego?
- Oby jak najmniej takich sytuacji. Wracając na boisko: często narzekało się na frekwencję w Płocku. Myślisz, że obecny zespół sprawi, że w tym mieście będzie w końcu boom na futbol?
- Na meczu z Jagiellonią było siedem tysięcy ludzi. To już nieźle. Na pewno impulsem będzie nowy stadion, bo obecny obiekt, zwłaszcza w deszczowe dni, nie nastraja do pojawiania się na trybunach. Ja jako piłkarz tego nowego stadionu już pewnie nie doczekam, ale fajnie będzie tu wrócić i dopingować zespół na nowym obiekcie. Płock to fajne, ponad stutysięczne miasto. Uważam, że nie za duży obiekt spokojnie mógłby się tu zapełniać.
- A jaki jest w sumie cel Wisły na ten sezon? Bo pewnie pozycję lidera nie będzie łatwo utrzymać...
- Przed sezonem postawiono nam za cel utrzymanie. Ja osobiście uważałem i uważam, że stać nas na pierwszą ósemkę. A wszystko co powyżej uda się ugrać, będzie miłym bonusem. Żartuję, że wszędzie gdzie jestem, coś dobrego się wydarza. W Legii było trochę tych trofeów, a gdy poszedłem do Qarabagu, to po raz pierwszy w historii klub wszedł do Ligi Mistrzów. No to śmieję się, że w Płocku minimum to wygranie Pucharu Polski. Z jednej strony to wszystko jest trochę w żartach, ale z drugiej szczęście w piłce też jest potrzebne. Skoro je przynoszę, to bardzo się cieszę.