Joel Valencia, Piast Gliwice

i

Autor: Cyfra Sport Joel Valencia

Joel Valencia, była gwiazda Piasta, dla SE: W Ekwadorze jest źle, posłałem maski i pieniądze, wirus zabił osobę z mojej rodziny

2020-04-11 17:39

Joel Valencia (26 l.), do niedawna czołowy piłkarz Piasta Gliwice, od początku tego sezonu jest piłkarzem angielskiego Brentford. Ekwadorczyk nie ma łatwego początku w Championship, a teraz dochodzą problemy spowodowane przez pandemię. Valencia mieszka wprawdzie w Londynie, ale martwi się o rodzinę w Ekwadorze. A sytuacja w tym kraju jest bardzo, bardzo zła.

Super Express: - Domyślam się, że jesteś w Anglii, do której wyjechałeś z Piasta Gliwice, że nie wróciłeś do Ekwadoru…
Joel Valencia: - Dokładnie tak. Przebywam w moim mieszkaniu w Londynie, sam, bo rodzina jest w Ekwadorze. Nie dostaliśmy zgody klubu na powrót do swoich krajów, ale to naturalne. Tu jest nasza praca, prędzej czy później wrócimy do treningów i do gry, a przekraczanie teraz granic oznacza przecież kwarantannę. Jestem więc w Londynie, staram się ćwiczyć w domu i na naszym osiedlu, bo ono jest tak zbudowane, że mamy swój własny mały park i boisko. Wychodzę więc i trochę kopię tam sam piłkę, a wieczorami biegam już po większym parku na zewnątrz. Bo takiego zakazu biegania nie ma, a o porach, w których biegam nie ma tam już praktycznie nikogo.

- Macie jakieś sygnały z klubu, kiedy i jak ewentualny powrót do ćwiczeń, do gry?
- Jeśli mój klub, Brentford, dostaje oficjalne informacje od piłkarskich władz, to zaraz nam je przekazuje. Najnowsze są takie, że być może 17 maja wrócimy do treningów w klubie.

- W Anglii jest tak sobie, ale w twoim ojczystym Ekwadorze podobno sytuacja jest już praktycznie poza kontrolą jeśli chodzi o pandemię. To prawda? Bo w internecie można przeczytać przerażające rzeczy…
- Niestety, w dużej mierze to prawda. Mam rodzinę w Guayaquil, gdzie jest najwięcej zakażeń…

- Czytałem nawet, że Guayaquil nazywane jest ekwadorskim Wuhan…
- Moja rodzina potwierdza, że rzeczywiście jest bardzo źle. W moim kraju już wcześniej był problem z kwestiami sanitarnymi, z dostępem do służby zdrowia, ze szpitalami. Bogaci sobie tam poradzą, ale biedni, a tych jest zdecydowanie więcej, już nie. Władza w Ekwadorze dba o siebie, nie o obywateli. Skoro więc przed epidemią było już źle, to jak jest teraz?

Wirusowy horror w Ekwadorze nie nadążają zbierać ciał z ulic

i

Autor: AP Wirusowy horror w Ekwadorze nie nadążają zbierać ciał z ulic

- Podobno władze zaniżają liczbę zakażonych, liczbę zgonów…
- Oczywiście, że zaniżają, że ukrywają. Ale… wszystkiego ukryć się nie da. Przecież wszyscy wiedzą, a moja rodzina mi to potwierdziła, że w Guayaquil zmarli leżą w domach po kilka dni, bo nie ma ich kto odebrać mimo próśb, aby służby przyjechały po zwłoki. Mówi się o zmarłych leżących na ulicach, o tym, że niestety te sytuacje powodują coraz niższą empatię u ludzi. Niektóre firmy pogrzebowe drastycznie podniosły ceny swoich usług, właśnie pogrzeby mocno podrożały.

- Czytałem też, że ludzie są chowani w trumnach z tektury, bo brakuje już drewna…
- Tak. Ale z drugiej strony w tych ciężkich czasach ludzkich gestów też nie brakuje. Słyszałem o człowieku, który prosi tylko o to, aby dostarczyć mu materiał na trumny, a on robi je sam, za 15 dolarów.

- A twoja rodzina w Guayaquil?
- Niestety, straciłem już jedną osobę przez korona wirusa. Choroba zabiła brata mojego dziadka. Był w słusznym wieku, ale zdrowy do tej pory, nie miał innych chorób. A wspomniany dziadek jest mi niezwykle bliski, bo wychowali mnie właśnie dziadkowie… (mama Joela urodziła go mając tylko 14 lat, ojca nie chce znać – przyp. PK). W Guayaquil jest więc bardzo ciężko, natomiast druga część mojej rodziny mieszka w małej miejscowości, w innej części Ekwadoru. Tam jest lepiej, w tamtych okolicach zakażonych jest mniej. Staram się pomagać jak mogę. Ufundowałem 1500 maseczek dla pobliskiego szpitala, posłałem też pieniądze mamie, aby z moim rodzeństwem zorganizowała paczki z jedzeniem dla całej mojej miejscowości. Miejsce z którego pochodzę jest niewielkie, mieszka tam tylko 65 rodzin. Mama i moje rodzeństwo organizują teraz za te pieniądze pomoc żywieniową dla wszystkich z naszej okolicy, bo teraz tam wszystko jest utrudnione, włącznie z przemieszczaniem się do większych miast, gdzie moja rodzina, przyjaciele i sąsiedzi robią zwykle zakupy…

QUIZ. Jakie sekrety skrywa Piast Gliwice? To trzeba wiedzieć o klubie ze Śląska

Pytanie 1 z 10
Kto był najlepszym strzelcem Piasta w mistrzowskim sezonie?

- Wszyscy mamy nadzieję, że ten koszmar szybko minie. Przejdźmy może do futbolu. Początek w Anglii taki sobie, 14 meczów w Championship, bez gola, bez asysty… Choć twojej drużynie idzie bardzo dobrze, jest na czwartym miejscu, co oznaczałoby udział w play off, w walce o Premier League.
- Wyjeżdżając z Piasta do Anglii byłem przygotowany na to, że pierwszy rok będzie takim aklimatyzacyjnym. Nowy kraj, nowa kultura, nowa piłka. Z tych 14 meczów tylko 1 zagrałem w podstawowym składzie, reszta to 5,10, 15 minut, a wtedy trochę mało czasu na te gole, asysty. Nie żalę się, do nikogo nie mam pretensji. Trzech graczy, z którymi rywalizuję, spisuje się bardzo dobrze. Nie mam więc pretensji również do trenerów. Pracuję, walczę, staram się. Jestem spokojny, trener również. Choć oczywiście już się naczytałem w necie>

- Naczytałeś, że?
- Że Valencia to g…, że polska liga to g… Były takie opinie, mam wrażenie, że niektórzy tej swojej ligi w ogóle nie szanują. A ja się nie zgadzam, że polska liga jest zła. Gra tam wielu dobrych piłkarzy, wielu dobrych z niej wyjechało. U mnie skumulowało się też na początku wiele spraw, również pewne problemy rodzinne. Ale nie będę o nich mówił w szczegółach, to moje sprawy. Jestem profesjonalistą, wiem, że bez względu na okoliczności, powinienem wykonywać swój zawód jak najlepiej, ale jednak nie jestem robotem. Na mnie też różne bodźce wpływają, to co się dzieje dookoła mnie… Niestety, ludzie, którzy oceniają, ich nie znają.

Wyświetl ten post na Instagramie.
?? @tamtahania Post udostępniony przez Joel Valencia (@joelvalencia8)

- Z przyjemniejszych spraw: czego ci najbardziej z Polski brakuje? Słyszałem, że klasyki, czyli żurku…
- A wiesz co? Ja się czuję jakbym z Polski…  nigdy nie wyjechał. W Londynie jest przecież bardzo wielu Polaków, są tu polskie sklepy, a na żurku byłem nawet w polskiej restauracji. Ale jeśli o to pytasz… Brakuje mi bardzo kolegów, tej wspaniałej ekipy. To nie był zwykły piłkarski zespół, Piast Gliwice. To była RODZINA. Teraz, wiadomo, jest inaczej. Tam grałem wszystko, zrobiliśmy świetny wynik, byliśmy bardzo zżyci. Teraz uczę się innej piłki, nowego życia, nowego kraju. Nie jest łatwo, ale zawsze warto próbować.

Najnowsze