Kamil Wilczek pięć ostatnich sezonów spędzonych za granicą kończył z dwucyfrowym dorobkiem bramkowym. Szczególnie dobrze szło mu w Danii. W sezonie 2018/19 dla Broendby Kopenhaga uzyskał zresztą swój najlepszy wynik snajperski w dorosłej piłce: strzelił 21 goli. A przecież – o czym nie wszyscy pamiętają – do linii ataku przesunięty został dopiero jako 26-latek, za sprawą ówczesnego szkoleniowca Piasta, Angela Pereza Garcii. - Od razu zdobyłem koronę króla strzelców i „ruszyłem w świat”, ale w kolejnych klubach wciąż uczyłem się roli napastnika - mówi nam Wilczek. - Zmieniłem sposób poruszania się po boisku, bo właśnie poruszanie się, szukanie pozycji jest dla napastnika rzeczą kluczową. Czasem jednym ruchem robi się różnicę: robiąc nim problem przeciwnikowi albo... blokując sobie szansę oddania strzału. Dzięki współpracy z różnymi trenerami poprawiłem się przez te lata piłkarsko, taktycznie. Dziś jestem na pewno zupełnie innym zawodnikiem, niż siedem lat temu – opowiada napastnik Piasta o lekcjach wyniesionych z treningów we Włoszech, Danii i Turcji.
Były kadrowicz o sytuacji Legii Warszawa. Wskazuje najlepszego piłkarza mistrza Polski
W dwóch meczach z rzędu śląski klub jest nieskuteczny pod bramką rywali. Wilczek liczy, że odblokuje się z Lechią, której bramki strzeże Duszan Kuciak. Snajper Piasta ma bardzo dobre wspomnienia z tej rywalizacji. Po raz pierwszy pokonał go w marcu 2014 roku, ale wtedy gliwiczanie przegrali z Legią 1:2. Rewanż nadszedł dość szybko, bo już w październiku tego samego roku. Piast wygrał u siebie ze stołecznym zespołem 3:1, a Słowak trzy razy musiał wyciągać piłkę po jego strzałach. To był pierwszy hat trick Wilczka w ekstraklasie, który na koniec sezonu sięgnął po koronę króla strzelców. Powtórka snajperskiego wyczynu byłaby teraz mile widziana przez kibiców Piasta.
Aleksandar Vuković o klasie piłkarza Legii. "Stał się bardzo pewnym punktem"