"Super Express": - Miałeś kiedyś tak udany debiut, jak ten w polskiej lidze?
Kasper Hamalainen: - Nie, nigdy. Wprawdzie w pierwszym meczu w lidze fińskiej wygrałem 3:0, ale gola nie zdobyłem. Nie udało się też w debiucie w lidze szwedzkiej czy w reprezentacji Finlandii. Co więcej, nigdy w pierwszym meczu nie wygrałem tak wysoko, jak w Polsce. A tutaj wyszło mi wszystko. Asysta, na którą potrzebowałem niecałe dwie minuty, i gol, który ustalił wynik. Rewelacja!
- Spodziewałeś się, że pójdzie tak łatwo?
- Przed meczem mówiono mi, że jedziemy na teren, gdzie rywal walczy o każdą piłkę. Na szczęście strzelaliśmy gole we właściwym czasie. Pierwszy, w 2. minucie, ustawił mecz, drugi odebrał rywalowi połowę nadziei, a trzeci go "dobił".
- Twoja bramka na 4:0 była ozdobą tego meczu. W prywatnym rankingu najładniejszych goli w karierze na którym miejscu byś ją umieścił?
- Nie jestem snajperem, więc aż tak dużo goli nie strzeliłem. Kiedyś, w barwach szwedzkiego Djurgardens, popisałem się pięknym wolejem zza pola karnego. Gol w Polsce miałby szansę na drugie miejsce.
- W Chorzowie warunki do gry były dobre, ale zima może wrócić. Ciebie to chyba nie przeraża
- W żadnym wypadku. Na północy Finlandii przeżyłem minus 35 stopni, a gdy grałem w lidze fińskiej, to zdarzało nam się trenować przy minus 15. Taka pogoda, jak teraz w Polsce to dla mnie lato (śmiech).
- Podobno w ciągu trzech lat gry w Djurgardens nie opuściłeś meczu i nazywali cię "piłkarzem z żelaza". To prawda?
- Tak było. Przez te trzy lata zagrałem 90 spotkań, w większości po 90 minut.
- Lech chce walczyć o mistrzostwo, ale większość ekspertów już tytuł przyznała Legii
- Nie znam się jeszcze na polskiej piłce, aby opowiadać o rywalizacji Lecha i Legii. Wiem jednak, że przed niedzielą nasza strata wynosiła cztery punkty, a teraz zmalała do jednego. Nie mam nic przeciwko, abyśmy w takim tempie odrabiali dystans (śmiech).
- Byłeś kiedyś mistrzem kraju?
- Nigdy. W Finlandii, z Turku, dwa razy byłem trzeci.
- W Polsce Finlandia kojarzy się między innymi z alkoholem o tej samej nazwie. A gdyby udało wam się zdobyć mistrzostwo, to czym będziesz wznosił toast?
- Czerwonym winem. Nie jestem typowym Finem, bo lubię właśnie ten trunek. Ale toasty to ostatnia rzecz, o której teraz myślę. Za nami dopiero jedna wygrana