Pierwszy był Zbigniew Drzymała. Dorobił się na fotelach do samochodów, miał przodka z wozem i wydawało się, że może mu się udać. Ale jego Dyskobolię dopadła dyskopatia i w sprzedał ją Józefowi Wojciechowskiemu.
Sporo nadziei wiązałem z ciągnącym kable pod Krakowem Bogusławem Cupiałem. Ale od roku 1998 gość wykonał tyle dziwnych manewrów, że po drodze ze trzy razy szanse na dużą drużynę własnoręcznie skasował.
Przeczytaj koniecznie: Lech mistrzem Polski
Dobrze zawsze myślałem o Mariuszu Walterze, który przed laty uczył mnie telewizji i zachwycał błyskotliwą inteligencją. Ta inteligencja w starciu z fatum jakie ciąży nad ul. Łazienkowską poniosła ciężką porażkę.
Teraz mój faworyt to Jacek Rutkowski, facet od gazowych kuchenek. Mówią, że na nich ugotuje dla polskiej piłki potrawę, która zasmakuje w Lidze Mistrzów.
Czas mija, a ja wspominam dawne przewagi Górnika Zabrze, Legii za trenera Vejvody i Widzewa prezesa Sobolewskiego. Następcy wciąż majaczą na horyzoncie...
Kibic Rutkowskiego
2010-05-18
2:55
Od ćwierćwiecza kibicuję facetom, którzy bezskutecznie próbują zbudować w kraju nad Wisłą klub, który liczyłby się w Europie.