Kibol Legii "Staruch": Nie byłem w stanie się powstrzymać

2011-04-05 5:00

To jest jakaś kpina! Kibol, który po sobotnim meczu Legii z Ruchem wbiegł na boisko i uderzył w twarz Jakuba Rzeźniczaka (25 l.), wczoraj spotkał się z pobitym piłkarzem. Kat i ofiara wydali wspólne oświadczenie, w którym przekonują, że... nie ma co robić afery. Na szczęście władze Legii stanęły na wysokości zadania i nałożyły na bandytę zakaz stadionowy.

"Piotr Staruchowicz i Kuba Rzeźniczak (...) się spotkali i wyjaśnili wszystkie nieporozumienia" - czytamy w oświadczeniu Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa, w którym dowiadujemy się, że "obie strony stwierdziły, że działały w afekcie - jeden za dużo powiedział, a drugi nie był w stanie się powstrzymać od czynu, który nie powinien mieć miejsca".

W tym żenującym tekście, usprawiedliwiającym fakt, że piłkarz dostał po twarzy od kibica własnego klubu, zabrakło chyba tylko stwierdzenia Rzeźniczaka, że dostał za swoje i na drugi raz powinien "szanować mordę" (takie właśnie słowa usłyszał gracz Legii po tym, jak został uderzony).

Przeczytaj koniecznie: Real - Tottenham. Jerzy Dudek: Ronaldo daje nam moc WYWIAD!

Co na to warszawski klub? Na szczęście władzom Legii nie zabrakło odwagi. Wprawdzie na ich reakcję trzeba było czekać aż dwa dni (szkoda, że tak długo), ale wczoraj wieczorem zarząd klubu przywrócił orzeczony wobec nazywanego Staruchem kibola zakaz stadionowy (2-letni zakaz został nałożony w październiku 2009 roku, ale zawieszono go po zakończeniu konfliktu władz z kibicami).

- Zachowania takie, jak sobotnie, godzą w przyjęte zobowiązania oraz ducha porozumienia z kibicami i nigdy nie będą tolerowane przez władze Legii - powiedział prezes klubu Paweł Kosmala.

Patrz też: Inter - Schalke. Raul chce zaskoczyć mediolańczyków

Surową karę może ponieść również sama Legia. - Klub został wezwany do złożenia wyjaśnień podczas najbliższego piątkowego posiedzenia Komisji Ligi - poinformował Adrian Skubis, rzecznik Ekstraklasy SA. - Naszą rolą jest zbadanie, czy Legia jako organizator meczu ponosi winę. Sprawdzimy, czy wywiązała się z obowiązków i zapewniła bezpieczeństwo piłkarzom.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze