Poszło o żółte kartki, jakimi dość hojnie dzielił arbiter. W sumie pokazał ich osiem, z czego trzy – zabrzanom. Dwa razy upomniany został Lukas Podolski; drugie napomnienie – za faul taktyczny, czyli złapanie rywala za koszulkę po stracie piłki - oznaczało oczywiście konieczność zejścia Poldiego z boiska. Wbrew przedmeczowym ustaleniom, rozjemca nie pozwolił na stosowany zazwyczaj w grach kontrolnych zwyczaj, czyli uzupełnienie składu zawodnikiem rezerwowym. I stąd złość szkoleniowca.
Jan Urban przy tej okazji przybliżył nieco rolę emocji w kierowaniu podopiecznymi. - Potrafię się wkurzyć w ułamku sekundy – tłumaczył szkoleniowiec w rozmowie z klubowymi mediami. Przyznawał zarazem, że owa sportowa złość na zawodników szybko mi mija. - Nie siedzi we mnie długo. Bo przecież wszyscy popełniamy błędy – dodawał opiekun zabrzan.
Urban przyznał, że w kontaktach z drużyną – i sposobie codziennego zarządzania nią – bliżej mu do wzorców hiszpańskich. To właśnie na Półwyspie Iberyjskim stawiał pierwsze kroki trenerskie, i tam uczył się reakcji na boiskowe (i nie tylko) wydarzenia.
- Porażka w Hiszpanii jest czymś innym niż porażka w Polsce – wyjaśniał szkoleniowiec. - Tam nie robi się z niej dramatu, nie wskazuje się winnych. Szuka się poprawy, a nie napiętnowania – mówił dodając, że ten styl pracy bardzo mu odpowiada. - Bo wskazaniem pozytywów wyciąga się dużo więcej z zawodnika – podsumowywał.