To, że któryś z nich trafi zimą na Bułgarską, jest niemal przesądzone. Lech ma bowiem problemy z linią defensywną. Przed kilkoma dniami ze składu wypadli Marcin Kikut (26 l.) i Grzegorz Wojtkowiak (25 l.). "Kiki" spadł ze schodów, doznał wstrząśnienia mózgu i pęknięcia czaszki. Z kolei Wojtkowiak naderwał mięśnie brzucha, Seweryn Gancarczyk (28 l.) ma złamaną nogę, a inny obrońca - Manuel Arboleda (30 l.) - od kilku tygodni przechodzi rekonwalescencję po urazie mięśnia czworogłowego.
- A jak moja forma? Jestem w stu procentach zdrowy. Forma dopisuje - mówi stoper Piasta Gliwice Kamil Glik, który ma największe szanse, by zimą przenieść się do Lecha. - Bardzo chcę grać w Lechu. Tam będę mógł się dalej rozwijać. No i otworzy się przede mną szansa walki o mistrzostwo Polski. Bo w Piaście jest ona "troszkę" mniejsza - żartuje.
Lech był bliski pozyskania Glika już latem tego roku. Ale wówczas na przeszkodzie stanęła kwota, jakiej zażądali za niego działacze Piasta.
- Wiem, że teraz szefowie Lecha znów chcą pojechać do Gliwic. Z nową propozycją. Oczywiście, że w Gliwicach będą chcieli mnie zatrzymać. Dobrze mi tutaj. Mam blisko do rodzinnego Jastrzębia, gdzie spędzę święta. Ale jestem też ambitny - podkreśla Glik.
Najbliższy mecz ligowy będzie wyjątkowy dla środkowego obrońcy Piasta. Gliwiczanie jadą bowiem do Wronek, gdzie w sobotę zmierzą się właśnie z Lechem.
- Fajny mecz będzie, co? - emocjonuje się Glik. - Lepiej grać z "Kolejorzem" niż - z całym szacunkiem - Odrą Wodzisław. Jakoś specjalnie się nie mobilizuję, ale to będzie szczególny dla mnie mecz. Może po raz ostatni w życiu pokonam Lecha? - uśmiecha się reprezentant Polski.