Korona Kielce to jeden z najbardziej charakterystycznych zespołów Ekstraklasy. W tym sezonie widzimy jego dwie twarze. U siebie podopieczni Macieja Bartoszka są niesamowicie mocni, tymczasem na wyjazdach punktują od wielkiego święta. Przy Ściegiennego złocisto-krwiści wygrali aż dziesięć z piętnastu meczów. Czterokrotnie schodzili z placu gry pokonani, a raz podzielili się punktami z rywalami. W delegacjach kielczanie są najgorsi w lidze. Potrafili wygrać zaledwie dwa razy i tyle samo spotkań zremisowali. Jedenaście meczów kończyło się porażkami ekipy ze stolicy Gór Świętokrzyskich.
W sobotę wszystko jednak było w nogach piłkarzy Korony. Jacek Kiełb i spółka musieli tylko wygrać z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza na własnym terenie, by być pewnymi szóstego miejsca po sezonie zasadniczym. Pomóc miał w tym komplet publiczności, która pierwszy raz od ponad roku żywiołowo dopingowała swoich pupili. Nowy inwestor z Niemiec już na początku swoich rządów postanowił bowiem wyciągnąć przyjazną dłoń do fanatyków i na Kolporter Arenie znowu zabrzmiały gorące śpiewy.
Na nieszczęście publiki wydarzenia boiskowe nie potoczyły się po myśli gospodarzy. Waga spotkania wyraźnie spętała nogi kielczan i przegrali oni 0:1 ze "Słonikami". Wydawało się, że po raz kolejny przyjdzie im drżeć o ligowy byt do samego końca. W ostatniej minucie spotkania Arka Gdynia - Wisła Płock goście dostali jednak rzut karny. Skutecznie wyegzekwował go Jose Kante i w tym momencie Korona, "Nafciarze" i Zagłębie Lubin mieli równą ilość punktów. Najlepszy bilans w małej tabeli osiągnęły "Scyzory" i to oni zagrają w górnej części tabeli.
Po raz pierwszy od reformy ESA37 Korona Kielce nie musi bać się o spadek z ligi do samego końca. Nic więc dziwnego, że przy Ściegiennego zapanowała szalona radość. Mimo porażki z Niecieczą szatnia złocisto-krwistych zadrżała w posagach! Istnieją nawet pogłoski, że hit "Freed from desire" do tej pory wydobywa się z ust mieszkańców Kielc, którzy w nocy z soboty na niedzielę raczej nie zmrużyli oczu!