Wyróżnia się nie tylko dobrą grą. Z odmianą jego nazwiska nie mogą sobie poradzić komentatorzy. Jak sam mówi, nazwisko chyba pochodzi z Francji, ale szczegółów tej rodzinnej historii młody pomocnik nie zna. Od zawsze chciał być piłkarzem. - Jak byłem mały, uwielbiałem oglądać grę Zidane'a, moim idolem był też Thierry Henry, szczególnie gdy grał w Arsenalu. To zawsze był mój ulubiony klub - zdradza Linetty.
Wychowanek Sokoła Damasławek (w Lechu pojawił się jako 11-latek) stara się grać równie efektownie jak "Kanonierzy". Imponuje przeglądem pola i wyszkoleniem technicznym. - Na boisku najlepiej czuję się jako ofensywny pomocnik, ale lubię też grać na bokach - mówi Linetty, który w tym roku z kadrą U-17 wywalczył brązowy medal mistrzostw Europy. Przed nim kolejne wielkie wyzwanie. - Doskonale wiem, że w Poznaniu każdy mecz z Legią to coś wyjątkowego - przyznaje pomocnik Lecha. - Jeśli trener da mi szansę zagrać przy tych 40 tysiącach widzów, będę bardzo szczęśliwy. Nie wiadomo, czy jeszcze kiedyś przydarzy się taka szansa. Dopiero zdobywam doświadczenie, ale wchodzę na boisko z coraz mniejszą tremą, bez takiego stresu jak na początku. Przede wszystkim jadę na adrenalinie - śmieje się Linetty. - O meczu z Legią myślę codziennie przed snem, ale zawsze mam w głowie korzystny wynik. To jasne, że chcę zagrać już od pierwszej minuty, ale decyduje trener, zobaczymy.
2 lutego skończy 18 lat i zostanie wolnym piłkarzem. Odrzucił już propozycję Anderlechtu Bruksela, ale czy zostanie w Poznaniu - wciąż nie wiadomo. Na pytanie, gdzie będzie za 10 lat, Linetty odpowiada bez zastanowienia: - To nie jest najważniejsze, liczy się tylko to, żeby grać w piłkę. I żeby wygrać z Legią.