O pierwszej połowie meczu wszyscy chcieliby chyba jak najszybciej zapomnieć. Lech dał Śląskowi się wyszaleć, ale goście nie potrafili tego wykorzystać. Zamiast celować w bramkę Macieja Gostomskiego, to przyjezdni strzelali w kibiców, siedzących w górnych rzędach. Do przerwy mieliśmy więc sprawiedliwy bezbramkowy remis.
Ruch Chorzów zatrzymał Legię Warszawa, Putnocky bohaterem
W drugiej połowie "Kolejorz" wyszedł jakby odmieniony. Wysoki pressing przynosił raz po raz oczekiwany skutek i zespół Macieja Skorży atakował coraz groźniej. Wreszcie w 56. minucie Barry Douglas dograł piłkę "na nos" Kaspera Hamalainena, a temu nie pozostało nic innego jak umieścić ją w siatce. Niemal pół godziny później wynik podwyższył inny Fin - Paulus Arajuuri. Dośrodkowywał znowu Douglas. Oprócz Finów i Szkota na boisku brylował także Szymon Pawłowski. Skrzydłowy Lecha był dziś nie do zatrzymania i gdyby nie Mariusz Pawełek mógł zakończyć mecz z przynajmniej dwiema bramkami na koncie.
Lech Poznań wciąż jest wiceliderem Ekstraklasy. Jego strata do Legii Warszawa zmniejszyła się jednak do zaledwie dwóch punktów na kolejkę przed zakończeniem rundy zasadniczej. Śląsk plasuje się na 4. lokacie w tabeli Ekstraklasy.
Lech Poznań - Śląsk Wrocław 2:0 (0:0)
Bramka: Hamalainen 56, Arajuuri 83
Lech: Gostomski – Kędziora, Arajuuri, Kamiński, Douglas – Trałka, Linetty – Lovrencsics (72. Formella), Hamalainen (90. Zulciak), Pawłowski (88. Keita) – Kownacki
Śląsk: Pawełek – Zieliński, Celeban, Pawelec, Ostrowski – Danielewicz (72. Hateley), Hołota – F. Paixao, Machaj (86. Dankowski), Pich (72. Lacny) – M. Paixao