Trzęsienie ziemi zaczęło się tuż po przerwie i trwało 3 minuty. Najpierw Darko Jevtić sprytnym strzałem pokonał Dusana Kuciaka, a chwilę później Lech prowadził już 2:0 po głupim błędzie Ivicy Vrdoljaka i technicznym uderzeniu Karola Linetty'ego.
Podbeskidzie - Zawisza 2:2. Fura szczęścia ekipy Mariusza Rumaka
- Przegraliśmy na własne życzenie. Taki zespół jak nasz nie powinien stracić takich bramek - kręcił głową lider Legii Ondrej Duda, który znów zaliczył bezbarwny występ. - Nie może też być tak, że budzimy się i zaczynamy grać dopiero, gdy rywal strzeli gole i trzeba odrabiać straty.
Po raz kolejny pogrążona w letargu Legia natarła na rywali z furią dopiero, gdy widmo klęski zajrzało jej w oczy. Zresztą cała wiosna w jej wykonaniu tak wygląda - obrońcy tytułu uspokojeni tym, że cokolwiek by się wydarzyło, ciągle prowadzą w tabeli, leniwie ciułali punkty. W końcu się oszukali. Co prawda Vrdoljak już w 54. minucie strzelił kontaktowego gola, ale potem gospodarze marnowali niesamowite sytuacje. Nawet w ostatniej sekundzie Guilherme mógł jeszcze wyrównać, ale przestrzelił fatalnie z 10 metrów! Czy to pudło okaże się kluczowe w walce o tytuł?
- Teraz wszystko w naszych rękach, nie musimy oglądać się ani na Legię, ani na nikogo innego - mówił napastnik Lecha Dawid Kownacki.
Przed "Kolejorzem" dwa mecze u siebie (z Jagiellonią i Śląskiem). To Legia ma trudniejszy kalendarz spotkań. Do końca rozgrywek sześć kolejek. Czy Lech wytrzyma presję?
- Teraz to my będziemy czuli oddech Legii na plecach i sam jestem ciekaw, jak sobie z tym poradzimy - zastanawia się Maciej Skorża, trener "Kolejorza".
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail