Po raz pierwszy od trzeciej kolejki Lech nie stracił bramki w ligowym meczu. W ataku też gospodarze imponowali szybkimi, zespołowymi akcjami. Tylko w pierwszej połowie Lechia nawiązała walkę. Po przerwie "Kolejorz" wściekle ruszył na rywali i po golach Sławomira Peszki i Artjomsa Rudnevsa wygrał 2:0.
- Tylko momentami to była Lechia, którą chciałem zaprezentować w Poznaniu. Przez większość meczu nie poznawałem mojego zespołu - ocenił grę swojej drużyny Tomasz Kafarski.
Jednym z bohaterów spotkania był znajdujący się w świetnej formie Jakub Wilk, który za czasów trenera Jacka Zielińskiego więcej czasu spędzał na ławce rezerwowych i na trybunach niż na boisku.
- Nie mam żalu do poprzedniego szkoleniowca, choć moim zdaniem także kilka tygodni temu byłem w dobrej formie. Ktoś powiedział, że psułem atmosferę w drużynie. To nieprawda. A swoją przydatność do drużyny udowadniam na boisku - powiedział "Wilczek".
Pomocnik Lecha został przez trenera Jose Mario Bakero przesunięty na lewą stronę pomocy i znakomicie rozumie się z grającym na drugiej flance Peszką. Efektem tego była między innymi asysta Wilka przy pierwszym golu dla "Kolejorza". - Ze Sławkiem znamy się bardzo dobrze i lubimy ze sobą grać. A nowa pozycja to dla mnie żaden problem - dodał Wilk.
Dla Peszki mecz z Lechią był szczególnie ważny. - Wiem, że obserwował mnie trener Franciszek Smuda. Zamierzam odwiedzić kadrę na zgrupowaniu w Grodzisku Wielkopolskim - powiedział pomocnik Lecha, który ma nadzieję, że selekcjoner wybaczy mu alkoholowy incydent na jednym z poprzednich zgrupowań kadry.
Mistrzowie Polski nadal znajdują się w strefie spadkowej. Jednak coraz bliżej im do trzeciego miejsca. - Po tylu niepowodzeniach aż trudno uwierzyć, że mamy już tylko kilka punktów do pozycji gwarantującej start w europejskich pucharach. Teraz wszystko zależy od nas i zamierzamy dalej walczyć - zapowiada Peszko.