Od początku widać było, że to Lechia jest lepszym zespołem. Lider Ekstraklasy tylko się bronił, z rzadka wychodząc z kontrami. Kluczową sytuacją meczu był faul Jakuba Wawrzyniaka na Piotrze Wiśniewskim w polu karnym, za który sędzia Tomasz Musiał podyktował jedenastkę.
Zobacz koniecznie: Odsłonięto woskową figurę Cristiano Ronaldo - ZDJĘCIA
Wawrzyniak, obchodzący jubileusz (150. mecz w Ekstraklasie), ze spuszczoną głową opuścił boisko z czerwoną kartką, a rzut karny bezbłędnie wykonał Matsui. Legia w pierwszej połowie nie odpowiedziała niczym. Nie oddała nawet jednego strzału na bramkę Lechii.
- Czujemy, że mamy przewagę, ale żal niewykorzystanych sytuacji. Wawrzyniak złapał mnie za koszulkę i nie mogłem oddać strzału. Był faul - tłumaczył w przerwie Wiśniewski.
- Musimy wyjść na 2. połowę jak zespół. Brakuje składnych akcji, przy takiej pogodzie powinniśmy grać zespołowo - twierdził z kolei Bartosz Bereszyński z Legii.
"Bereś" jedno powiedział, ale po przerwie drugie zrobił. Najpierw sprokurował drugi rzut karny. I mimo że prawdopodobnie faulował rywala poza obrębem szesnastki, to sędzia jednak wskazał na "wapno".
Przeczytaj również: Xativa - Real Madryt 0:0. Rezerwowy Real nie zdołał ograć trzecioligowca
Do piłki po raz drugi podszedł Matsui i znów był bezbłędny - podwyższył wynik na 2:0. A Bereszyński? Wykazał się wyjątkową głupotą. Zemścił się na Japończyku nie efektownymi dryblingami, ale bandyckim faulem, którym mógł zrobić krzywdę rywalowi. Sędzia słusznie wyrzucił go z boiska i Legia kończyła mecz w dziewiątkę. Tak osłabieni goście nie mogli już odrobić strat i przegrali szósty mecz w sezonie. I udowodnili, że wcale nie wygrzebali się z kryzysu, a trwają w nim w najlepsze.