Śląsk kontynuuje niesamowitą serię meczów bez porażki. Podopieczni Oresta Lenczyka nie przegrali już 11. spotkania z rzędu. Nie dali się ograć Wiśle w Krakowie, Jagiellonii w Białymstoku, a teraz pogrążyli ostatni zespół z "wielkiej trójcy" - ograli Legię w stolicy.
Zmaltretowali ich przed meczem
- Legię żeśmy długo rozpracowywali. Na papierze żeśmy ją wręcz zmaltretowali. I chwała piłkarzom, że taktycznie dali sobie radę - triumfuje Lenczyk.
Przeczytaj koniecznie: Legia - Śląsk. Przemysław Kaźmierczak: Dzięki Legii mam Oscara
Zaczęło się pięknie dla Legii. Już w 7. minucie Ariel Borysiuk ślicznie złożył się do strzału i posłał bombę zza pola karnego w samo okienko. Śląsk jednak nie złożył broni i odpowiedział bombą na bombę. Specjalista od atomowych strzałów Przemysław Kaźmierczak w 28. minucie nie dał szans bramkarzowi Legii, Wojciechowi Skabie.
Zamiast 2:1 zrobiło się 1:2
Przełomowym momentem meczu były pierwsze minuty drugiej połowy. W 48. minucie obrońca Legii Marcin Komorowski najpierw trafił głową w słupek, a kilka sekund później jego strzał z kilku metrów w nieprawdopodobny sposób zatrzymał dobrze broniący przez cały mecz Marian Kelemen. Mogło być 2:1, ale zamiast tego po chwili było 1:2. Śląsk wyprowadził kontratak, zakończony prześlicznym, technicznym strzałem Sebastiana Mili, który przelobował Skabę, dając gościom prowadzenie.
Legia próbowała wyrównać, ale w 71. minucie mogła już leżeć na łopatkach. Rzut karny wykorzystywał Kaźmierczak, ale kropnął tuż nad poprzeczką.
- Nie pamiętam, żeby na treningu tak kopnął. Zwykle trafiał, ale widocznie poniosły go nerwy - komentował Lenczyk.
Przestrzelony rzut karny był sygnałem do ataku dla legionistów. Jednak gospodarze marnowali świetne okazje.
- Powiedziałem moim piłkarzom, że do stolicy się nie przyjeżdża po zwycięstwo i że jak chce się wygrać, to trzeba potwornie ciężko na 3 punkty zapracować. Nasza determinacja i troszkę umiejętności pozwoliły nam wygrać - zakończył trener Śląska.
>>>Legia - Śląsk - skrót meczu