Legia Warszawa - Górnik Zabrze 15.03.2013. Jakub Kosecki: Wszyscy boją się Legii - WYWIAD

2013-03-15 3:00

Ludzie czasem specjalnie mówią, że Legia jest najlepsza i musi być mistrzem, bo chcą wywrzeć na nas presję, a zdjąć ją z innych. Nam to jednak nie przeszkodzi. Jesteśmy jak rodzina, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - mówi przed meczem z Górnikiem Zabrze skrzydłowy Legii Warszawa Jakub Kosecki (23 l.).

"Super Express": - Po dwóch słabszych meczach na początku rundy spadła na was duża krytyka. Zasłużona?

Jakub Kosecki: - Jesteśmy liderami, a kto nas krytykuje, powinien się chyba dwa razy zastanowić. Nie zgadzam się, że mieliśmy kryzys. Na zmrożonych murawach łatwiej się broni i gra z kontry, niż atakuje. Przed nami mecz z Górnikiem, w którym chcemy pokazać, że zasługujemy na mistrzostwo Polski.

- A może problemem jest to, że kilku zawodników Legii ma szansę na tytuł króla strzelców i dlatego pod bramką grają samolubnie?

- Nie myślę na boisku o tym, kto ile ma bramek, czy co śpiewają kibice. Wolę nie strzelić gola, ale wygrać mecz. A to, że mamy kilku zawodników, którzy walczą o indywidualne tytuły, pokazuje, że Legia to bardzo mocna drużyna. Wszyscy się nas boją.

- Ale też każdy chce zagrać z wami mecz życia...

- To widać już w pierwszych minutach każdego meczu, jak rywale brutalnie grają, do jakich sposobów uciekają się, żeby nas powstrzymać.

- Miro Radović powiedział ostatnio, że rozumie się z tobą bez słów. Przygotowaliście jakieś niespodzianki dla Górnika?

- Mamy pewne plany (śmiech). Dobrze się rozumiemy, wiem, kiedy mogę otrzymać od niego podanie i ruszam w ciemno. Cieszę się, że wrócił do nas po pauzie za kartki, bo od niego dostaję najwięcej piłek.

- Lepiej ci się gra, od kiedy zarabiasz kilka razy więcej, dzięki podpisaniu nowego kontraktu?

- Szczerze? To nie ma żadnego znaczenia. Robię to samo, co przedtem. Trenerzy Urban i Magiera wiedzą, jak przemówić młodym do rozsądku i sprowadzić na ziemię, więc sodówki nie ma. W życiu mi niczego nie brakowało, więc nie ma szans, żebym teraz odleciał.

- Uznawano cię za najszybszego piłkarza ligi, ale teraz pojawił ci się poważny konkurent: Miłosz Przybecki z Polonii.

- No i nie wiem teraz, który z nas jest szybszy. Na boisku są różne sytuacje. Czasem jestem wolniejszy od Michała Żewłakowa, a innym razem wyprzedzam go zdecydowanie. Zależy to od ustawienia i momentu przyspieszenia. Porównywać z Miłoszem się nie chcę, ale oddać mu trzeba, że jest bardzo szybki.

Najnowsze