Zgodnie z podpisaną wczoraj umową między spółką Ekstraklasa S.A. a Canal+, stacja będzie pokazywać na żywo wszystkie mecze T-Mobile Ekstraklasy w najbliższych trzech sezonach. Na zasadzie sublicencji niektóre spotkania pokażą również Polsat (4-5 meczów w kolejce) i Eurosport (1 mecz).
- Ta umowa to nasz wielki sukces, ale w tej beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu - zdradza Andrzej Rusko, prezes Ekstraklasy S.A. - Jeden z klubów nie udzielił mi pełnomocnictwa...
Chodzi o Legię Warszawa - klub, którego właścicielem jest ITI, wielki przegrany przetargu na prawa telewizyjne do Ekstraklasy. - Władze Legii zgłosiły szereg poprawek do umowy. Niektóre były absolutnie nie do przyjęcia przez drugą stronę - wyjaśnia "Super Expressowi" Rusko.
Jeżeli nic się nie zmieni, to transmisji nie będzie
Chodzi głównie o czas trwania umowy. Legia chciała, żeby umowa była na rok a nie na trzy lata. ITI liczyło po prostu, że wygra kolejny przetarg. - W tej sytuacji można mówić o liberum veto Legii, która formalnie nie jest stroną umowy - mówi Rusko. - Co teraz? Stanowisko władz Legii jest sprzeczne ze statutem PZPN, ale mam nadzieję, że obejdzie się bez wojny. Wierzę, że szybko usiądziemy do rozmów, wszystko sobie wyjaśnimy i cały spór się zakończy.
Czasu jest mało, bo już w niedzielę w pierwszej kolejce ligowej Legia podejmuje Zagłębie Lubin. A skoro nie jest stroną umowy, dlaczego miałaby wpuścić na swój obiekt wozy transmisyjne i ekipę Canal+?
- Sytuacja jest taka, że jeżeli nic się nie zmieni, to w ogóle wozów transmisyjnych nie będziemy wysyłać. Ale powtórzę, że nie wyobrażam sobie nawet, żebyśmy mieli się nie dogadać - kończy Rusko.