"Super Express: - Przez fatalny początek rundy rewanżowej pracę stracił trener Wisły Franciszek Smuda. Można było poczekać jeszcze z tą dymisją?
Kamil Kosowski (38 l.): - Wiemy, że u trenera Smudy start na wiosnę nie należy do najlepszych. Mecz z Zawiszą wydawał się dobrym momentem na przełamanie. Jeśli nie teraz to kiedy? Znając wcześniejsze ruchy w Wiśle, widzę, że zarząd klubu wierzył w trenera Smudę, czekał na poprawę, na odbicie. Nie wyszło z Zawiszą, więc trzeba było reagować.
- Czy jego następca Kazimierz Moskal opanuje kryzys?
- Kazek nie będzie miał łatwo. Czeka go ciężkie zadanie. Znam go, jest ambitnym człowiekiem, oddanym klubowi. Ręczę za niego. Nie zmienia to faktu, że duże wyzwanie przed nim.
- I już na starcie czeka go poważny egzamin z Legią na Łazienkowskiej. A Wisła zagra bez kapitana Arka Głowackiego, który pauzuje za kartki.
- To osłabienie, ale w tej chwili nie ma sensu porównywać potencjału obu klubów. I to pod żadnym względem. Wisła ma swoje problemy, ale Legia też zaliczała w tym sezonie wtopy. Wierzę, że do Warszawy wiślacy nie jadą po to, aby mistrz Polski udzielił im surowej lekcji. Nie raz już było tak, że kopciuszek ogrywał potentata. Jednak o Wiśle nie można mówić, że jest kopciuszkiem.
- Czego zatem spodziewać się po Wiśle?
- Mobilizacji i determinacji. Liczę, że liderzy, jak Semir Stilić i Paweł Brożek pokażą jakość. To gracze, którzy sami mogą wygrywać mecze. Spodziewam się walki przez 90 minut. Bo Wisła musi walczyć dla siebie, dla kibiców. Mistrz Polski jest faworytem, ale wierzę, że wiślacy nie poddadzą się. Że nie będzie sytuacji, że Legia przejedzie się po Wiśle jak walec.
- Po meczu z Zawiszą Głowacki powiedział "gdybyśmy nawet grali dwie doby to nie udałoby nam się strzelić tej bramki". Brak skuteczności to największa bolączka Wisły?
- Tak, bo tych sytuacji ostatnio wiślakom nie brakowało. Brożek w Bełchatowie mógł sam strzelić trzy gole. Dla mnie to topowy napastnik, który w każdej chwili może zrobić krzywdę rywalowi. Na niego zawsze trzeba uważać, bo jest niebezpieczny.
- Wspomniał pan o wpadkach Legii. Czy był nią dwumecz z Ajaksem w Lidze Europy?
- Po pierwszej połowie w Amsterdamie widziałem przepaść w kulturze gry i wyszkoleniu. Druga połowa była świetna i po niej wzrósł apetyt przed rewanżem. Jednak wysoka porażka w Warszawie to nie był gwóźdź do trumny, bo w końcu Legia z pucharami i tak kiedyś musiała się pożegnać. Były błędy, a Ajax pokazał, jak trzeba grać. To dla Legii lekcja na przyszłość. Jeśli chce się liczyć w Europie to musi wyciągnąć z niej wnioski.
Mariusz Rumak: Zero skrupułów przed Lechem [WYWIAD]
- W kadrze na mecz eliminacji EURO 2016 z Irlandią nie znalazł się Jakub Błaszczykowski. Zaskoczył pana brak nominacji dla skrzydłowego Borussii?
- To wybór selekcjonera, którego bronią wyniki. Nie szukałbym na siłę problemu. Myślę, że jeśli Kuba otrzyma powołanie na kolejne zgrupowanie to stawi się na nie od razu, bez żadnego marudzenia. Bo nie raz pokazywał, jak ważna jest dla niego kadra.
- Czy Sławomir Peszko jest w stanie zastąpić Błaszczykowskiego w kadrze?
- Peszko, Rybus, Grosicki. Każdy z tego trio dostawał dużo szans w reprezentacji, ale mało z nich wykorzystał. Bronią ich wyniki drużyny narodowej.
- Ostatnio został pan dyrektorem Rozwoju Katowice. Skąd taki pomysł?
- Na razie się przyglądam, obserwuję. To bardzo ciekawy projekt. Chcemy awansować do 1. ligi. Piłkarze zdają sobie sprawę, że grają o swoją przyszłość. Zobaczymy co z tego wyjdzie, bo na początek przegraliśmy 1:5 ze Stalą Stalowa Wola. Ale jak to mówią: pierwsze koty za płoty...