Kiedy stało się jasne, że w sezonie 2022/23 reprezentować będzie barwy Górnika, Szymon Włodarczyk od razu spojrzał w ligowy terminarz i zakreślił kółkiem datę 19 sierpnia – dzień meczu zabrzan z Legią przy Łazienkowskiej. Bo Legia to kawał jego – krótkiego na razie – futbolowego życia.
„Super Ekpress”: - Ciarki chodzą po plecach?
Szymon Włodarczyk: - Nie. Mam sentyment do Legii, bo tu stawiałem pierwsze kroki w poważnej piłce. Cieszę się, że teraz będę mógł z nią rywalizować w lidze.
- Spędził pan w ligowym zespole Legii trzy sezony. Ma żal z powodu rozstania?
- Nie. Rozstawaliśmy się w pokojowych relacjach, podaliśmy sobie ręce.
Szymon Włodarczyk, nowy napastnik Górnika stawia sobie niebanalne wyzwanie. Chodzi o... nazwisko
- A może jest żal do siebie, że nie zrobił pan wszystkiego, by Legia zaproponowała pozostanie?
- Może i mogłem więcej dać w tych meczach, w których dostawałem szansę, choć nie było ich zbyt wiele: zazwyczaj epizody, w których nie było łatwo młodemu zawodnikowi. A może w Legii po prostu komuś zabrakło większej cierpliwości do mnie?
- Z kim przybije pan pierwszą „piątkę” po przyjeździe na Łazienkowską?
- Moim bardzo dobrym kolegą jest Kacper Tobiasz, z którym grałem jeszcze na Ursynowie, w tamtejszym SEMP-ie. Razem do gimnazjum chodziliśmy, siedzieliśmy w jednej ławce, czasem spędzaliśmy razem wakacje. Serdecznie się też przywitam z Arturem Jędrzejczykiem, przez półtora roku byłem z nim w pokoju w ośrodku treningowym. Wziął mnie pod swoje skrzydła, dużo pomógł.
- Bramka na Legii też jest w planach? Zepsułby pan koledze akcję „Murowane pomaganie...
- Oczywiście, że jest w planach. Po to gram! A teraz chcę „ustrzelić” kumpla z ławki (śmiech)! Kacper co prawda wie, jak strzelam, ale ja z kolei wiem, jak on broni i gdzie celować.
- Piotr Włodarczyk to jedna z legend Legii. Ma pan wrażenie, że w pańskiej grze widać podobieństwo do taty?
- Genów się nie uda oszukać. W Legii moimi trenerami byli Jan Mucha, Marek Saganowski, Aleksander Vuković, Krzysztof Dowhań. Pamiętają tatę z boiska i mówią, że ruszam się identycznie jak on. No i jeszcze dodają: „Czasami masz słabszy mecz, ale – jak to u niego bywało – w końcu ci ta piłka pod nogi spadnie i strzelisz gola”. Niech więc i teraz się uda!