Tego typu działania przedstawiciela Ljuboi oznaczają, że Legia niedługo może stracić największą gwiazdę.
Kilka dni temu Ljuboja udzielił wywiadu serbskim mediom, w którym powiedział: - Coś jest na rzeczy z FC Nantes. Nie sądzę jednak, aby Legia puściła mnie już teraz, bo mam jeszcze sześciomiesięczny kontrakt - tak wyraził się najlepszy strzelec ligi. Okazuje się jednak, że to nie Nantes poluje na Serba, a odwrotnie - to jego przedstawiciel próbował wcisnąć go Kicie.
- Odpowiedzieliśmy, że Nantes nie jest zainteresowane. Mamy grupę dobrych piłkarzy i nawet latem, gdy Ljuboja będzie wolnym zawodnikiem, nie zamierzamy go sprowadzać. Owszem, obserwujemy polski rynek i wiemy, kto się wyróżnia w Ekstraklasie. Bardzo podobał nam się ten młody piłkarz Górnika Zabrze, Milik, ale już zmienił pracodawcę. Mamy w notesach nazwiska dwóch, trzech Polaków i niewykluczone, że latem będziemy chcieli kogoś pozyskać. Ale nie Ljuboję - podkreśla jeszcze raz Kita, którego FC Nantes jest liderem drugiej ligi francuskiej, o punkt wyprzedzając AS Monaco.
Klub z Księstwa Monako od ponad roku ma nowego właściciela, rosyjskiego miliardera Dmitrija Rybołowlewa (jego majątek jest szacowany na 9,5 miliarda dolarów). - Monaco ma budżet w granicach 40 milionów euro, a moje Nantes 25 milionów. Różnica jest spora, ale liczy się to, co na boisku i w tabeli, a ta pokazuje, że to mój klub jest lepszy - mówi Kita.
Wracając do Ljuboi, informacje przekazane przez Kitę powinny wzbudzić niepokój wśród działaczy Legii. Plan klubu jest taki, aby po zdobyciu mistrzostwa Serb przedłużył kontrakt i poprowadził warszawian do walki o Ligę Mistrzów. Najwyraźniej jednak agent Danijela inaczej planuje jego przyszłość. Skoro proponował jego usługi Nantes, to na pewno krąży też po innych klubach z ofertą sprowadzenia Ljuboi.