- Przyjechaliśmy do Poznania, by pozbawić Lecha szans na mistrzostwo Polski. Gdy objęliśmy prowadzenie, byłem przekonany, że wygramy - mówi Robert Maaskant, trener Wisły.
Przewidywania Holendra się jednak nie sprawdziły. Duża w tym zasługa Dimitrija Injaca (30 l.), który zdobył najpiękniejszą bramkę kolejki. Serb huknął z woleja z 25 metrów, a piłka wylądowała w samym okienku bramki Wisły! Mariusz Pawełek był bez szans. Podobnie jak w ciągu kolejnych minut, gdy Lech strzelił następne 3 gole.
- Oglądaliśmy przed meczem skróty z ligi angielskiej, gdzie bramki strzelali Serbowie. Powiedzieliśmy więc Injacowi, że nie ma wyjścia, też musi trafić - śmieje się Sławomir Peszko, który bardzo cieszy się z przemiany Lecha. Po 4 porażkach w Ekstraklasie i 1:3 z Manchesterem City w Lidze Europejskiej "Kolejorz" pokonał 4:1 Cracovię w Pucharze Polski, a potem - w tym samym stosunku - rozbił drugą krakowską drużynę. - Jeszcze kilka dni temu praktycznie byliśmy w ringu na kolanach. Ale dobrą drużynę można poznać po sposobie, w jaki powstaje z kolan. Gramy konsekwentnie i wracamy na właściwe tory - tłumaczy Peszko.
Rzeczywiście, wygląda na to, że poznańska lokomotywa wreszcie ruszyła. W samą porę, bo to ostatni moment, żeby włączyć się do walki o mistrzostwo Polski. Na razie Lech traci aż 14 punktów do prowadzącej Jagiellonii Białystok. W czwartek zagra w Poznaniu z Manchesterem City, który... złapał lekką zadyszkę. Po fantastycznym początku sezonu (między innymi wygrana z Chelsea Londyn) "The Citizens" przegrali właśnie drugi mecz z rzędu (1:2 z Wolverhampton).