Maciej Sadlok: Uciekałem przed powodzią o 3 w nocy

2010-05-27 5:00

Powódź, która zalewa Polskę, dotknęła również Dankowice - rodzinną miejscowość Macieja Sadloka (21 l.). Przed wyjazdem na zgrupowanie kadry obrońca Ruchu Chorzów najpierw został ewakuowany z zalanego domu, a potem wspólnie z rodzicami sprzątał to, co pozostawił po sobie żywioł.

Rodzina Sadloka już po raz drugi zmaga się z powodzią. Poprzedni atak wody, w 1997 roku, był jednak o wiele łagodniejszy.

- Wtedy wały przeciwpowodziowe wytrzymały, a teraz Wisła zalała wszystko - mówi "Super Expressowi" Sadlok. - Nasza piwnica była zalana na wysokość mojej klatki piersiowej. Wyżej już na szczęście woda nie poszła. Przed wyjazdem na kadrę pomagałem rodzicom uprzątnąć piwnicę. Tego całego syfu jest mnóstwo. Woda po drodze zbiera wszystko. My i tak mieliśmy wiele szczęścia, bo z domów sąsiadów do tej pory widać tylko dachy - opowiada.

Piłkarz przeżył chwile grozy, bo z powodu pędzącej fali powodziowej musiał zostać ewakuowany z domu.

- Była 3.30 w nocy. Deszcz lał niemiłosiernie. Strażacy kazali nam się spakować, wynieść wszystko do auta i opuścić dom. Uciekliśmy do siostry w sąsiedniej wiosce, która jest wysoko położona i tam woda nigdy nie dochodzi - wspomina.

Sadlok, który trenuje z reprezentacją na zgrupowaniu w Kielcach, wciąż nie wie, co będzie robił po powrocie z obozu kadry. Obrońca liczy na to, że wreszcie uda mu się zmienić klub.

- Chciałbym zrobić krok do przodu. Czuję, że to idealny moment, tym bardziej że nie wiadomo, co będzie z Ruchem w następnym sezonie. Może być ciężko i dla klubu, i dla każdego z nas - podkreśla.

Reprezentant Polski wybiera między Lechem i Wisłą. Sam przyznaje, że najbliżej mu do Krakowa. Wcześniej z rywalizacji o piłkarza odpadła Legia.

- Po pierwsze, z Legii nie ma już oferty, a po drugie, zniechęca mnie zła atmosfera w klubie na Łazienkowskiej. Do Krakowa jest bliżej z Dankowic, tata krócej jeździłby na mecze - kończy ze śmiechem.

Najnowsze