Legia – przez większą część spotkania mająca pod kontrolą wynik i sam przebieg gry – wygrała 3:1, choć kropkę nad „i” postawiła dopiero w doliczonym czasie, za sprawą gola wracającego po kontuzji Marca Guala. - Był moment, kiedy wydawało się, że robi się nerwowo. Ale to my mieliśmy kolejne okazje, by podwyższyć wynik – Goncalo Feio dzielił się po meczu swymi wrażeniami, nie tracąc tym razem spokoju.
Portugalski szkoleniowiec przypomniał też moment, w którym - na wniosek asystenta z chorągiewką oraz sędziego technicznego – został napomniany przez arbitra głównego. Feio dowodził, że obaj panowie kompletnie źle odczytali intencje jego emocjonalnego zachowania przy ławce.
- W przerwie poprosiłem Janka Ziółkowskiego o wprowadzanie piłki w pewien określony sposób. W jednej sytuacji zrobił to inaczej; stracił piłkę w sytuacji, w której miał dużo lepszą decyzję do podjęcia – opiekun Legii dzielił się z mediami „tajemnicami szatni”.
Żółta kartka dla Goncalo Feio. Trener wyjaśnił okoliczności
- Po tym zagraniu chciałem Janka zawołać, żeby mu przypomnieć nasze ustalenia i… dostałem kartkę – rozkładał bezradnie ręce Portugalczyk. Zespół sędziowski uznał bowiem, że krzyki skierowane do podopiecznego są… krytyką ich boiskowych poczynań! Nic dziwnego, że po tej decyzji Karola Arysa trener legionistów – zresztą nie tylko on, ale i inni członkowie sztabu też – aż złapał się za głowę, a potem siadł na ławce, kryjąc twarz w dłoniach.
- Po raz pierwszy w życiu dostałem żółtą kartkę za to, że zawołałem swojego piłkarza – dodawał Feio na konferencji, przytaczając też rozmowę z Ziółkowskim, kiedy ten zmieniany był przez Radovana Pankova. - Śmiałem się z Janka, powiedziałem mu krótko: „Przez ciebie dostałem tę kartkę - za to, że musiałem cię zawołać i przypomnieć to, o czym rozmawialiśmy w szatni” – zaznaczał Feio.
Ziółkowski został „ściągnięty do bazy” w 71. minucie – kilka chwil po tym, jak sam ukarany został żółtą kartką. Trener Legii obawiał się, że młody obrońca po którejś z kolejnych interwencji może osłabić jego zespół.
Dobre tygodnie Jana Ziółkowskiego, to na nim Legia dobrze zarobi?
Nie zmienia to faktu, że młody stoper ma ostatnio dobre tygodnie i jawi się dobrą inwestycją Legii. Poczyna sobie coraz śmielej. W Londynie nie przestraszył się gwiazd Chelsea w rewanżowym meczu Ligi Konferencji. W ligowym spotkaniu z Lechią zasłużył zaś na tytuł najlepszego zawodnika zawodów – zresztą to on golem w doliczonym czasie przesądził o triumfie nad gdańskim beniaminkiem.
