„Masa” odsłania na kartach nowej książki ciekawą historię. Twierdzi, że kiedyś zwróciła się do niego znana piosenkarka, prosząc o ratunek dla… piłkarza. Roman Oreszczuk występował w Legii w latach 1996 i 1998-99. W tym czasie podpadł kibicom słabą grą i – jak twierdzi "Masa" – warszawskim gangsterom.
„Po jakimś czasie przyleciała do mnie do Planety i mówi: „Jarek ratuj, bo mokotowscy chcą zabić piłkarza Legii”. Chodziło o Rosjanina Romana Oreszczuka, który coś tam przeskrobał mokotowskim i jeszcze im naubliżał, bo nie wiedział kim są. Wtedy oni powiedzieli, że go rozp… No raczej by mu wielkiej krzywdy nie zrobili, połamali najwyżej nogi i ręce i byłoby po karierze… Na pewno by go nie odpalili, bo nie było za co. Za pyskowanie wtedy nie zabijali. No i pomogłem temu Oreszczukowi wyjść w całości z tej historii. Jednym telefonem zdjąłem mu ze łba tych mokotowskich…"
O tamtych piłkarzach Legii, a dokładniej o ich materialnym statusie, „Masa” nie ma zbyt dobrej opinii. "To byli biedni ludzie. Nie kupowali luksusowych aut, bo nie było ich stać. Ówczesne gwiazdy Legii bujały się po średnich klubach i tanich burdelach… Oni jeszcze wtedy nie zarabiali takich grubych pieniędzy jak obecnie. Legia, która teraz bryluje, a jej piłkarze są celebrytami, to byli wtedy pachołki…"
Jak twierdzi „Masa”, za uratowanie Oreszczuka piłkarze Legii odwdzięczyli się w oryginalny sposób, przyjeżdżając - na jego prośbę - do pruszkowskiej restauracji gangstera na urodziny jego… syna Mariusza, który kibicował temu klubowi.
”Przywieźli Mariuszowi książkę o Legii z podpisami. Mieli też dla niego koszulkę z napisem 'Mariusz Sokołowski'. Gadżetów mu nawieźli, z każdym pogadał… Miły gest z ich strony. Niezłe show z tego wyszło, nawet telewizja pruszkowska zrobiła transmisję. To mi zresztą klientelę naganiało do knajpy. Bo drużyna Legii w pruszkowskim lokalu raczej na co dzień nie bywała” - relacjonuje tę niecodzienną historię były gangster, o którego książce więcej przeczytacie również w aktualnym magazynie REPORTER.