O ostatecznych wynikach klasyfikacji Arboleda dowiedział się od nas, będąc już w Kolumbii, do której odleciał jeszcze przed meczami piętnastej kolejki.
- To świetna wiadomość, tym bardziej że jest zbieżna z moimi planami. Jednym z moich głównych celów jest bowiem zostanie najlepszym obrońcą w historii Lecha. Wygrywanie takich klasyfikacji dowodzi, że idę w dobrym kierunku - mówi nam Arboleda, który w ojczyźnie nie tylko przygotowuje się do świąt, ale przechodzi też rehabilitację po kontuzji więzadeł krzyżowych, której doznał na dwa dni przed meczem z Legią.
- Chcę wrócić jak najszybciej i pomóc kolegom z drużyny, bo jestem przekonany, że nasze szanse na mistrzostwo są bardzo realne. Przewaga Legii mnie nie zatrważa, zwłaszcza że po ostatniej kolejce stopniała. No i teraz wieści o waszym rankingu. Tym bardziej chcę wrócić już na początku rundy wiosennej. Był taki czas, kiedy sporo osób we mnie zwątpiło, twierdząc, że Arboleda się skończył i jedyne, co zostało, to jego kontrakt. Na szczęście pokazałem jesienią, że wciąż mogę grać na wysokim poziomie i cieszę się, że w waszej gazecie zostało to docenione - obrońca Lecha nie ukrywa satysfakcji.
Arboleda przerwę w rozgrywkach zawsze wykorzystuje do odwiedzenia rodziny, organizuje też pomoc dla biednych rodaków, coś na kształt swojej prywatnej szlachetnej paczki. Najczęściej wygląda to tak, że wybiera się z żoną do supermarketu, kupuje mnóstwo jedzenia i zawozi je do najbiedniejszych dzielnic. Poza tym lubi też doglądać swojej ziemi. Część zarobionych w Polsce pieniędzy zainwestował właśnie w ten sposób. Ma sporo terenu, na którym hoduje głównie krowy. I na mleko, i na mięso.
- Jeden z moich byłych trenerów powiedział mi, że kariera piłkarza trwa tyle co mrugnięcie okiem. I to właśnie on powtarzał, żeby zabezpieczać przyszłość, a nie czekać na to, co sama ci przyniesie. Stąd te moje małe biznesy - tłumaczy nam "Maniek".