- Co w języku hebrajskim oznacza twoje imię - Maor?
- To po prostu „światło”.
- Dwa mecze ligowe, jeden gol oraz pochwały od ekspertów i kibiców. Właśnie tak wyobrażałeś sobie początek gry w Wiśle?
- Jasne, że początek był dobry i to bardzo miłe, ale mamy przed sobą długą drogę. To „tylko” początek. Musimy ciężko pracować, by zdobyć mistrzostwo.
- Z taką postawą szybko możesz podbić naszą ligę. Ale podobno nie chcesz być nazywany „gwiazdą”..?
- Nie lubię tego słowa. Gramy jako zespół. Chcemy skończyć ligę na pierwszym miejscu. Nikogo nie będzie obchodziło czy ja albo ktoś inny graliśmy dobrze. Nie w takiej drużynie jak Wisła.
- W Izraelu zasłynąłeś z fantastycznych niekonwencjonalnych asyst. Masz swoją ulubioną? A może popisujesz się nimi na treningach?
- Mam jedną fajną asystę… (śmiech) Nie, to po prostu część gry, nie ma dużego znaczenia. W - Wiśle wszyscy są świetnymi piłkarzami, więc nie ma się czym popisywać. (śmiech)
- Gdy przychodziłeś do Krakowa obawiano się, jak - ze względu na twoje pochodzenie - przyjmą cię kibice. Po ostatnim meczu i twoim golu jesteś już spokojny o atmosferę na trybunach?
- Czuję się bardzo dobrze, a wszyscy są bardzo mili. Nikt nie dba o to, skąd przychodzę, ale o to po co - przyszedłem pomóc drużynie zostać mistrzem Polski i tylko na tym mi zależy. Kibice Wisły są niesamowici, a mecze w Krakowie zwariowane - fani krzyczą, dopingują. Atmosfera jest świetna!
Przeczytaj koniecznie: Jan Urban trenerem Zagłębia Lubin
- Rodzina śledzi twoją grę? Mama była zadowolona po spotkaniu z Ruchem?
- Nie znają się specjalnie na piłce, ale oglądali mecz, widzieli całą otoczkę i są bardzo szczęśliwi.
- Mama i dziewczyna zasiądą wkrótce razem na trybunach przy Reymonta?
- Moja dziewczyna, Tal, była już na ostatnim spotkaniu i pojawi się też w sobotę. Mama powinna przyjechać w następnym miesiącu.
- Dziewczyna mieszka z tobą w Krakowie?
- Jest ze mną teraz, ale studiuje informatykę w Izraelu i będzie musiała wrócić. A później znowu przyjedzie do mnie.
- Podoba ci się twoje nowe miasto?
- To naprawdę ciekawe miejsce. Podoba mi się rynek, rzeka, całe stare miasto. Jest też wiele sklepów i centrów handlowych.
- Polska i Izrael mają wspólną historię - czy chciałbyś odwiedzić szczególne dla was miejsca w Polsce?
- Jeszcze nie miałem okazji ich zobaczyć, ale planuję to kiedy tylko znajdę czas. W pierwszej kolejności oczywiście skupiam się na piłce.
Przeczytaj koniecznie: Izabela Łukomska-Pyżalska: Mamy całkiem przystojny zespół
- Podobno nie uważasz się za rozrywkowego. To prawda, że wolny czas najbardziej lubisz spędzać… w domu przed telewizorem?
- Jestem cichym facetem. Lubię zostawać w domu z dziewczyną i oglądać telewizję. Czasem trochę wychodzę, ale nie spotkacie mnie na żadnej imprezie. (śmiech)
- W Izraelu przeszedłeś obowiązkowe przeszkolenie wojskowe. Podobały ci się wojskowe obowiązki?
- Wszyscy w Izraelu mamy miesięczne przygotowania, a później - ponieważ gram w piłkę - zająłem się pracą przy biurku. My, zawodnicy, po prostu robimy wszystko co potrafimy, by pomóc naszemu krajowi. Trudno być jednocześnie profesjonalnym graczem i żołnierzem, ale robimy co możemy.
- A z kim najlepiej dogadujesz się na boisku w Wiśle?
- Lubię grać praktycznie z każdym, bo jest tu wielu doskonałych zawodników.
- Przyjaźnisz się z Marokańczykiem, Nourdinem Boukharim. Uwierzyłeś, kiedy przed ostatnim meczem „wywróżył” ci bramkę?
- Powiedział: „Słuchaj, śniło mi się, że strzeliłeś”. Później się nad tym nie zastanawiałem, ale rzeczywiście jego przeczucie się sprawdziło. To dobrze. (śmiech)
- Nie przeszkadza wam, że jesteś Żydem, a Nourdin Muzułmaninem?
- Wszyscy jesteśmy ludźmi. Nieważne, skąd pochodzimy. Po prostu gramy w piłkę. Musimy dobrze dogadywać się na boisku i poza nim. Reszta nie ma znaczenia.
- Jako posiadacz polskiego obywatelstwa powinieneś też dogadywać się z rodakami. Jak postępy w nauce języka?
- Powoli się uczę. Przede wszystkim poznaję piłkarskie słowa, ale będę pracował na lekcjach w klubie i na pewno przyjdą efekty. Na razie mogę powiedzieć: „dzień dobry”, „dziękuję” i „siedemdziesiąt siedem”, bo to numer mojego domu… (śmiech)