"Super Express": - Odetchnąłeś z ulgą, kiedy usłyszałeś decyzję lekarzy?
Marek Saganowski: - To dla mnie najlepszy prezent świąteczny! Od jakiegoś czasu miałem świadomość, że ten powrót jest coraz bliżej. Tak naprawdę źle wychodziło jedno badanie i lekarze ciągle nie pozwalali mi wznowić treningów. Na szczęście teraz jest już dobrze.
- Była obawa, że będzie trzeba dać sobie spokój z futbolem?
- Pewnie, że tak. Najgorzej było na początku, przez pierwsze kilka dni po otrzymaniu wyników badań. Nie mogłem zagrać w meczu z Wisłą, a potem w spotkaniu kadry z Anglią. Żałowałem, bo po długiej przerwie dostałem powołanie do reprezentacji. Wszystko spadło mi na głowę. Później, kiedy już oswoiłem się z informacją, że mam problemy z sercem, myślałem tylko o tym, że muszę wyzdrowieć i wrócić na boisko.
- Kiedy wznowisz treningi?
- Na pewno jeszcze przed pierwszymi zajęciami Legii (piłkarze zbierają się 10 stycznia - red.). 1 albo 2 stycznia pobiegam albo delikatnie poćwiczę na rowerku.
- Nie będzie strachu, że przy większym wysiłku serce nie wytrzyma?
- Zawsze będzie taka obawa. Szczególnie na początku będzie pewnie trudno przestawić się na grę na pełnych obrotach. Ale wiem, że szybko na nowo oswoję się z murawą. Moi bliscy wiedzą, że z piłki nie zrezygnuję, bo to moja wielka miłość i pasja. Decyzja o zezwoleniu mi na treningi nie jest pochopna. Wierzę lekarzom, którzy się mną opiekują.
- Nie grałeś w piłkę od początku października. Ile zajmie ci powrót do formy?
- Nie będzie aż tak źle, przecież to nie było zerwanie więzadeł czy ścięgna. Liga skończyła się prawie miesiąc temu, więc w porównaniu do innych zawodników jestem "w plecy" jakieś dwa miesiące. Jestem dobrej myśli i liczę, że w czasie okresu przygotowawczego wszystko odrobię. Na start rundy wiosennej będę gotowy.
- Jakie są twoje plany na 2013 rok?
- Przede wszystkim wrócić do formy i pomóc Legii w zdobyciu mistrzostwa Polski. Chciałbym strzelić co najmniej 10 goli w rundzie wiosennej. A poza tym marzę o powrocie do reprezentacji.