Prezes "Ekstraklasy" Andrzej Rusko to bardzo sympatyczny facet, mający na dodatek dokonania w biznesie i sporcie żużlowym. Problem w tym, że od kilku lat nie załatwił nawet sponsora tytularnego ligi, co stawia nas w mało chwalebnym towarzystwie kilku ledwie państw europejskich takiego sponsora pozbawionych.
Dobrze opłacani urzędnicy, pracujący w pięknym gmachu "Ekstraklasy", nudzą się jak mopsy. Ułożenie terminarza, rozdysponowanie rat z telewizji, wydanie bankietu na koniec sezonu i nakładanie kar na kluby, trenerów i piłkarzy (zasłużonych) - to wszystko bez problemów obsługiwało paru pracowników PZPN, zanim rozgrywki przekazano "Ekstraklasie". Jeden z nich robi to zresztą nadal u nowego pracodawcy, ale z dyrektorską pensją.
Przeczytaj koniecznie: Izabela Łukomska-Pyżalska w Warcie Poznań nie ma lekko - GALERIA
Czy słychać było głos "Ekstraklasy" w sprawie korupcji albo stadionowych chuliganów? Nie, w trudnych sprawach łatwiej odesłać ciekawych do PZPN. A przecież to kluby potrzebowały punktów, czasami zdobywanych w nieuczciwy sposób.
Ustępując z funkcji prezesa PZPN, publicznie przeprosiłem wszystkich kibiców za zło, jakie miało miejsce w polskim futbolu. Niektórzy twierdzą, że sam się ukrzyżowałem. Tak było uczciwie. Mimo sportowych i organizacyjnych sukcesów mojej prezesury (kolejne awanse do finałów MŚ i ME, wywalczenie EURO 2012) niedostrzeżenie w porę korupcji było moją winą. A powiedzenie o "czarnej owcy" naiwnością.
Oczekuję, że ci, w imieniu których przepraszałem, też zdobędą się na szczerość i odwagę. A nowemu prezesowi "Ekstraklasy", któremu kibicowałem na zasadzie na bezrybiu i rak ryba, po rosyjsku "na biezoticzy daże żopa sołowiej", życzę sukcesów.