W ubiegłym tygodniu mistrz Polski zakontraktował reprezentanta Bośni i Hercegowiny. Poznał też rywala w I rundzie kwalifikacji do Champions League oraz – jeśli boje z nim okażą się dlań zwycięskie – potencjalnego przeciwnika w kolejnej fazie. Będzie nim zapewne Karabach Agdam (bo najpewniej upora się z mistrzem Gibraltaru), co oznacza, że poprzeczka dla częstochowian bardzo szybko zawieszona zostanie na bardzo dużej wysokości.
Między słupkami Rakowa numerem jeden jest oczywiście najlepszy bramkarz ekstraklasy ostatnich dwóch sezonów, Vladan Kovacević. Na niedawnej gali wieńczącej rozgrywki zgarnął on także nagrodę za „Numer sezonu”, czyli największą liczbę minut z czystym kontem. Nie oznacza to jednak, że pod Jasną Górą temat bramkarza jest tematem zamkniętym. Bośniakowi z urodzenia, a Serbowi z wyboru nie brak bowiem ofert z różnych stron Europy. Jego dotychczasowy zmiennik, Kacper Trelowski, w poszukiwaniu ligowych minut zostanie natomiast wypożyczony do innego klubu.
W jego miejsce pojawi się natomiast jego imiennik. Kacper Bieszczad sympatię kibiców zyskał sobie rok temu; nie tylko występami w bramce lubińskiego Zagłębia, ale i akcją #murowanepomaganie. A że udało mu się w paru spotkaniach ligowych zachować czyste konto, na cele charytatywne trafiła niezła sumka; na dodatek „skaperował” do udziału w akcji kilku innych kolegów po fachu. W tym i wspomnianego Kovacevicia, któremu w nowym sezonie deptać ma po piętach w klubie spod Jasnej Góry.
Wiosną, po roszadach na trenerskiej ławce Zagłębia, Bieszczad grywał już tylko w rezerwach „miedziowych” w 2. lidze. Jego talent doskonale zna jednak trener kadry młodzieżowej, Michał Probierz. W marcu pchnął go do boju w towarzyskim meczu z Austrią (0:0), parę dni temu golkiper wystąpił z kolei w potyczce z czarnogórskimi rówieśnikami (2:1).
Wcześniej utalentowany 21-latek dostał też szansę pokazania się selekcjonerowi pierwszej reprezentacji. Przez parę dni – na zaproszenie reprezentacyjnego sztabu – brał udział w odbywającym się „przedzgrupowaniu” i treningach pod okiem Fernando Santosa i jego współpracowników.