Kilka miesięcy temu wydawało się, że ten „ich obiekt” wkrótce będzie wyglądać zupełnie inaczej. W maju ubiegłego roku wizytę przy Limanowskiego złożył Mateusz Morawiecki. „Wesprzemy budowę stadionu. Do takiego poziomu, aby mógł służyć klubowi również w rozgrywkach europejskich” - deklarował ówczesny premier, nawiązując do zbliżających się kwalifikacji do Ligi Mistrzów, na których finisz (a później także na mecze w Lidze Europy) Raków wynajmować musiał arenę w Sosnowcu.
Przy okazji odwiedzin Częstochowy, sternik rządu zapowiadał dofinansowanie modernizacji obiektu mistrza kwotą 40 mln zł z budżetu państwa. Dziś jednak, po październikowych wyborach, ta kwestia staje się mocno zagadkowa. - Kwota 40 mln złotych nie jest kwotą nierealną. Ale muszę ważyć środki. 40 mln wart jest program wspierania trenerów pracujących nie tylko z mistrzami świata, ale z młodzieżą, a więc tworzących niejako bazę dla sportu w ogóle. Czy ważniejsze jest wsparcie tych ludzi, czy inwestycja dla jednego klubu? - zastanawiał się w rozmowie z „Radiem ZET” nowy minister sportu.
Sławomir Nitras generalnie odniósł się do obietnic składanych przez Mateusza Morawieckiego i swego poprzednika, Kamila Bortniczuka. – Premier wchodził do szatni piłkarzy, obiecywał 10 albo i 100 mln. [Politycy] Dostawali jakiejś nadwrażliwości, jeździli z miasta do miasta z obietnicami, ale nie ma żadnych dokumentów w ministerstwie sportu potwierdzających te obietnice – zaznaczał.
Z tego właśnie powodu nie ma też jasności, czy dofinansowana ze Skarbu Państwa zostanie budowa nowego stadionu Ruchu Chorzów. - Tak bogaty sport, jakim jest piłka nożna, powinien sobie radzić – zauważył Sławomir Nitras, komentując w ten sposób m.in. swą decyzję, cofającą przyznanie PZPN-owi budżetowych środków (w wysokości 300 mln zł) na budowę Narodowego Centrum Szkolenia, Badań i Treningu Piłki Nożnej.