Mój "Bobek" trafi do "Barcy"

2009-04-29 8:30

Kiedyś zadzwonił do mnie Robert i mówi: "Mamo, właśnie jestem na lotnisku w Barcelonie". Zaproponowałam, że skoro ma trochę wolnego czasu, bo i tak musi czekać kilka godzin na kolejny lot, to niech wybierze się na stadion Camp Nou. Syn odparł mi ze śmiechem: "Spokojnie, mamo. Będę miał jeszcze okazję na nim zagrać" - opowiada mama piłkarza Lecha Poznań Iwona Lewandowska (51 l.).

Chętnych na zatrudnienie Roberta Lewandowskiego (21 l.) nie brakuje i być może będzie w tym gronie także słynna Barcelona. "Lewy" może przebierać w ofertach, a przecież jeszcze nie tak dawno jego przyszłość nie wyglądała zbyt różowo. Legia Warszawa bardzo łatwo zrezygnowała z młodego piłkarza.

- To był dla niego cios, był rozczarowany i na pewien czas zamknął się w sobie - wspomina pani Iwona. - Chodziło o formę rozstania. Nikt mu nie powiedział: "Słuchaj, są lepsi od ciebie, ale pomożemy ci znaleźć klub". Takie słowa nie padły. Syn był załamany, bo Legia była dla niego najważniejsza. Zmienił nawet dla niej szkołę - mówi pani Lewandowska, która była pierwszym menedżerem syna.

- Nie chciałam, żeby się męczył, więc zaczęłam działać. Wzięłam jego korki, siłą wsadziłam go do samochodu i zawiozłam na trening do Pruszkowa. Robert nie chciał jechać. Był na nie. Jednak już po zajęciach powiedział do mnie: "Mamo, dziękuję". W tym trudnym okresie musiałam być dla niego jak ojciec i trzymać go twardą ręką - opowiada.

Opłaciło się, bo teraz Lewandowski jest gwiazdą ligi. A w ostatniej kolejce strzelił gola Legii, i to na Łazienkowskiej.

- Ucieszyłam się z jego bramki, ale nie mogłam okazywać radości, bo byłam wśród kibiców Legii. Ale troszkę podskoczyłam do góry. Siedziałam obok starszego małżeństwa, które zorientowało się, kim jestem. Byłam dumna z Bobka, bo tak właśnie kiedyś na niego wołałam. Bramki go uskrzydlają. Jest dojrzały i gotowy, żeby poradzić sobie w każdym klubie. Najlepiej w jakimś ciepłym kraju. Jednak najpierw niech zostanie mistrzem Polski - mówi pani Lewandowska.

Poznaj Sekrety "Lewego"

>> Gdy był w piątej klasie szkoły podstawowej, został królem strzelców turnieju w Warszawie. Otrzymał także wyróżnienie dla najlepszego piłkarza imprezy. Jednak nagrodę przekazał koledze z drużyny, który jego zdaniem bardziej na nią zasłużył.

>> Uprawiał lekkoatletykę. Był dobry w biegach przełajowych. Długo był mały, urósł dopiero w gimnazjum. - Dziwiłam się, że w tych jego chudych nóżkach jest tyle siły. Przesunąłby nimi nawet czołg - uśmiecha się pani Iwona.

>> Lubi żartować z mamy i siostry Mileny, siatkarki warszawskiej Politechniki. Zdarza się, że dzwoni do nich, zmienia głos i podaje się za kogoś innego. A potem mówi: "Mama, nie poznałaś? To ja, Robert!".

>> Uwielbia motoryzację. Sam mógłby naprawiać swój samochód, bo auta nie mają przed nim tajemnic. - Gdyby nie został piłkarzem, to pewnie byłby kierowcą Formuły 1 - mówi pani Lewandowska.

>> Z powodzeniem mógłby wystartować w programie TVN "Taniec z gwiazdami". Jest bowiem znakomitym tancerzem, co odziedziczył po mamie. Ma niesamowite wyczucie rytmu.

Najnowsze