Yaw Yeboah

i

Autor: Cyfrasport Skrzydłowy Wisły zachwycił w meczu z Górnikiem Łęczna

Mówi o nim cały świat. Yaw Yeboah w rozmowie z "SE" o szalonym golu i wiadomości od Guardioli

2021-08-24 11:55

Trudno znaleźć kibica, który nie widział jego gola w meczu z Górnikiem Łęczna. Yaw Yeboah sprawił, że o PKO BP Ekstraklasie mówił niemal cały świat. Ghańczyk w efektowny sposób uczcił rocznicę pobytu w Wiśle, ale za nim trafił do Krakowa, to był m.in. w Manchesterze City. Yaya Toure motywował do ciężkiej pracy, a po treningach... zabierał na obiady. - Jak ich zobaczyłem, to zrozumiałem, dlaczego są najlepsi - mówi Yaw Yeboah w rozmowie z "SE".

- Cały świat chyba widział twojego gola w meczu z Górnikiem Łęczna i cały świat mówi o tobie. Jakie to jest uczucie? 

Cudowne. Budzę się, patrzę w telefon, który jest zapełniony wiadomościami. To dla mnie zaszczyt, że zostałem doceniony. Jak się okazuje przez ludzi na całym świecie. Taka sytuacja to też motor napędowy dla całej ligi. 

- Zabawiłeś się z obrońcami Górnika, a wręcz ośmieszyłeś. 

- Nie miałem komu podać! Poza tym czułem się pewnie na boisku, a to zasługa trenera Adriana Guli. Gdy mam piłkę, mam sporą dowolność w grze. Najważniejsze, bym pomagał drużynie. Gdy zobaczyłem, że nie mam opcji do dogrania, to pomyślałem – wierzę w to. Teraz tego gola oglądam wszędzie. 

- Ktoś powinien zająć się zgłoszeniem go do nagrody im. Ferenca Puskasa. 

- Widziałem, że FIFA na mediach społecznościowych zauważyła tę bramkę. Pokazywała ją w swoich kanałach. Zobaczymy, jak potoczy się historia tego trafienia. Ważniejsze są zwycięstwa drużynowe niż indywidualne, ale na pewno będę chciał jeszcze nie raz zaskoczyć. Być lepszy.

- Piękny prezent na rocznicę pobytu w Wiśle? 

- Zdecydowanie tak. A wiem, że na początku potrzebowałem trochę czasu na aklimatyzację. Po roku wiem wszystko co trzeba. Mamy dobry zespół, dobrego trenera. Wszystko idzie w dobrą stronę. Zaczęliśmy dobrze sezon. Czasem wygramy, czasem przegramy, najważniejsze, że dobrze pracujemy. 

- Czujesz się jak w nowej rzeczywistości po odejściu Petera Hyballi? 

- Trener Gula dał nam wiele pewności siebie. Każdy z nas czuje się ważny, niezależnie od tego, czy gra regularnie w podstawowym składzie czy nie. Z nim możemy porozmawiać o wszystkim. O tym, co się dzieje w domu, o rodzinie, o dziewczynie. Jest jak ojciec. Odpowiada mi taki styl, dlatego on zawsze dostanie to, co najlepsze od piłkarzy. Mamy czas na śmiech i rozluźnienie, jest na czas piłkę. Zasłużył na ten początek sezonu, bo zna się na futbolu. Słyszałem, że trener Hyball nie pracuje już w Danii, chyba po miesiącu, ale to już jest jego sprawa. My za dużo o tym nie rozmawialiśmy. Cieszę się, że my wróciliśmy na dobre tory.  

- Jak to jest trenować z gwiazdami Manchesteru City? 

- To Yaya Toure motywował mnie najbardziej. Ciągle powtarzał, bym się nie przejmował, gdy stracę piłkę. ”Jesteś młody, szybki, przebojowy. Idź i patrz cały czas do przodu” – tak mi mówił. Czasem zabierał na obiad, zapraszał do domu. Często też był z nami Emmanuel Adebayor. Dzięki nim czułem się dobrze w Manchesterze. Pomagali i motywowali.  

- Z Pepem Guardiolą jednak się minąłeś. 

- Niestety tak. Raz mnie jednak kompletnie zaskoczył. Pamiętam, jak byłem wypożyczony do FC Twente Enschede. W Holandii szło mi bardzo dobrze, chyba najlepiej spośród wszystkich wypożyczonych piłkarzy z Manchesteru City. Pewnego dnia patrzę w telefon, a tam wpis w mediach społecznościowych od Pepa Guardioli. Pogratulował mi postępów w Twente. To było dla mnie bardzo miłe i zaskakujące. 

- Nie czułeś się zmęczony tymi ciągłymi wypożyczeniami z Anglii? Żyłeś na walizkach…

- Do Manchesteru City przyszedłem z Afryki. Praktycznie z końca świata do jednego z największych klubów świata. Nie wiedziałem jak to wszystko będzie wyglądać. Doceniam jednak każdą przygodę w swojej karierze, choć wiem, że to wygląda dziwnie – raz Francja, potem Holandia, następnie Hiszpania. Wszędzie było inaczej i wszędzie nie było łatwo.

- W Twente poznałeś Mateusza Klicha.

- Ostatnio nie rozmawiamy zbyt często, ale kiedyś mieliśmy regularny kontakt. Jestem pewny, że widział mojego gola (śmiech). Na boisku zawsze był pewny siebie. Widziałem, że najlepiej czuje się z piłką przy nodze. Był wtedy jak lider. Wiele mi pomagał, bardzo go polubiłem. On też mnie doceniał. Czasem po akcji pytał: Yaw, jak to zrobiłeś, bracie? Tym mnie nakręcał, gdy byliśmy razem na boisku.

- Który menedżer jest lepszy -  Manuel Pellegrini czy Roberto Mancini?

- Ten pierwszy dał mi szansę. Mogłem trenować z pierwszą drużyną. Widział, że czasem mój styl gry może mu pasować do zajęć. Później dostawałem tych szans jeszcze więcej. Podobała mi się jego filozofia futbolu. Jak zobaczyłem z bliska jak ta drużyna funkcjonuje, to sam sobie odpowiedziałem na pytanie, dlaczego oni są najlepsi w Anglii. Kochał wszystkich swoich piłkarzy.

- Szykujecie coś specjalnego na mecz z Legią Warszawa?

Widzę, że wszyscy już się niecierpliwią na ten mecz. Ja też! Wiemy, że to topowy zespół tutaj. Są mistrzami Polski. My zagramy swoją piłkę, postaramy się cieszyć grą. Zrobimy wszystko co się da, będziemy na bieżąco reagować na to, co się wydarzy na boisku. Chcemy wygrywać mecze, regularnie punktować, to dla nas ważne. Zagramy zespołowo i na pewno będziemy gotowi.

Rozmawiał Michał Skiba

Najnowsze