Legia wciąż nie potrafi znaleźć sposobu na wyjazdowe mecze. W tym sezonie poza Łazienkowską wygrała tylko trzy razy, dwa razy przegrała, a wczoraj dorzuciła trzeci remis. Trudno traktować go inaczej niż jako stratę dwóch bezcennych punktów. Ale trudno się dziwić, że podopieczni Jana Urbana nie wygrywają na wyjazdach, skoro w 8 meczach poza Warszawą strzelili tylko 4 gole...
W Lubinie też nie potrafili trafić do bramki rywali. Najbliżej był Marcin Mięciel, który w jednej stuprocentowej sytuacji trafił w poprzeczkę, a w drugiej podał piłkę bramkarzowi.
W Legii zawodzą napastnicy (w końcówce trener Jan Urban dał nawet szansę 19-letniemu Jakubowi Koseckiemu, synowi Romana Koseckiego), za to zawsze można liczyć na Jana Muchę (27 l.). Wczoraj Słowak przez 75. minut spotkania z prowadzonym przez Franciszka Smudę Zagłębiem Lubin nie miał nic do roboty. W samej końcówce "Miedziowi" zaatakowali jednak z furią i byli naprawdę blisko zdobycia zwycięskiej bramki.
Najpierw Mucha wybronił w sytuacji sam na sam z Micanskim, sekundę później złapał też dobitkę. Potem nie dał się pokonać Dinisowi, choć uderzenie Portugalczyka było naprawdę potężne. W ostatniej minucie meczu znów Słowak pokazał klasę, kiedy wybiegł za pole karne i nogami wybił piłkę pędzącemu Dinisowi.
Dla Franciszka Smudy to był przedostatni mecz w roli trenera Zagłębia. Po spotkaniu z Wisłą w Krakowie (11.12) skupi się już tylko na reprezentacji Polski. Wczoraj też obserwował kilku kandydatów do kadry, ale na międzynarodowym poziomie zagrali tylko Jan Mucha i Dickson Choto, a żadnego z nich "Franz" powołać nie może...