Czwarta minuta doliczonego czasu gry sprawiła, że Raków wpuścił Puszczę do gry. Ekipa z Niepołomic rzutem na taśmę uratowała punkt (1:1). Raków, prowadząc niemal cały mecz po trafieniu Iviego Lopeza, nie wykorzystał więc potknięcia trzeciej w tabeli Jagiellonii Białystok (Lech po wygranej 2:0 z Koroną wskoczył na drugie miejsce).
ZOBACZ: Sędzia meczu Betis - Jagiellonia. Ma niechlubny rekord Premier League
Trener marca
Nad mistrzami Polski częstochowski zespół ma tylko cztery punkty przewagi. Obie ekipy za miesiąc spotkają się ze sobą w lidze i "Jaga" będzie mogła różnice zniwelować. Wtedy remis w Niepołomicach może zaboleć jeszcze mocniej. – Ten remis jest bolesny, ale dla mnie najgorsze jest to, że powinniśmy zamknąć ten mecz wcześniej i nie doprowadzić do takiej sytuacji – podkreślił Marek Papszun, dla którego tytuł "szkoleniowca miesiąca" jest już dziewiątym takim w karierze.
Niefortunna wpadka Rakowa w Niepołomicach to koniec znakomitej serii. Przed meczem z Puszczą mieli na rozkładzie wygrane (z rzędu!) z Lechem, Górnikiem, Lechią, Piastem, Legią i Zagłębiem. Wszyscy, oprócz Lechii, byli wyżej notowani niż Puszcza. – W tym meczu znowu wróciliśmy do charyzmy zespołu, który się nie poddaje. Mecz ułożył się tak, że Raków prowadził i co tu wiele mówić, kontrolował sytuację. Martwiłem się tym, że może być powtórka z meczu Pucharu Polski z Pogonią Szczecin (0:3), gdy spuściliśmy głowy – ocenił na koniec szkoleniowiec Puszczy Tomasz Tułacz.
ZOBACZ: Jakub Kiwior zagra najważniejszy mecz w karierze. Media w Anglii są pewne