"Super Express": - Rzadko narzeka pan na kibiców. Czym tak panu podpadli?
Orest Lenczyk: - Jeśli ktoś przychodzi na mecz po dwóch piwach i się wyżywa, biorąc na celownik jednego czy dwóch piłkarzy naszej drużyny i gnębiąc ich okrzykami i wyzwiskami, to będzie lepiej, jak wypije te dwa piwa, pójdzie do swojej mamuśki i z nią podyskutuje.
Przeczytaj koniecznie: Wojciech Szczęsny: Jesteśmy tam, gdzie chcieliśmy być
- Wcześniej wasi kibice napisali list do prezesa zarządu KGHM, w którym wyrazili swoje niezadowolenie i troskę o klub...
- Myślę, że tymi kibicami ktoś steruje. W Lubinie nie powinni zapominać, że posiadanie drużyny w Ekstraklasie to zaszczyt. Myślę, że włodarze co najmniej 10 dużych miast w Polsce chętnie przyjęliby taką drużynę.
- A może burza wokół klubu będzie miała jednak pozytywny wpływ na postawę piłkarzy?
- Nie żyjemy w XVII wieku, żeby pisać jakieś listy, zamiast przyjść i porozmawiać.
- Czyli nie ma pan nic do zarzucenia piłkarzom? O Zagłębiu niektórzy mówią, że to sanatorium - miejsce dla piłkarzy bez ambicji, nielubiących się przemęczać.
- Nie mam żadnych uwag do ich zaangażowania. Pracują i wykonują to, czego od nich żądam. Przejąłem funkcję trenera i korzystam z zawodników, jakich mam. W meczach wyjazdowych z Pogonią i Lechem zagrali tak, że nie mogę powiedzieć, że to są ludzie z sanatorium. Czym innym są mecze u siebie, w których kibice nam nie pomagają, a poza tym, jak wiele polskich drużyn, my nie potrafimy grać w ataku pozycyjnym.
- Czy strata 10 punktów do 8. drużyny w tabeli - co daje miejsce w grupie mistrzowskiej - jest jeszcze do odrobienia?
- Jestem synem matematyka, a pan mnie pyta o rachunki, które czasami są trudniejsze od matematyki. Na razie nasza sytuacja jest dramatyczna. Planowanie w piłce nożnej jest chyba trudniejsze od planowania zbioru kartofli, gdy się je zasadzi.