Nemanja Nikolić, Legia Warszawa

i

Autor: Kamil Piklikiewicz

Ostatnie tango Nemanji Nikolicia w Legii. Warszawa żegna króla strzelców

2016-12-17 10:00

Nemanja Nikolić żegna się z Legią Warszawa. Węgierski napastnik przyznał to otwarcie po spotkaniu w zeszłym tygodniu z Piastem Gliwice, w którym strzelił dwa gole i zaliczył asystę. Niedzielny pojedynek przy Łazienkowskiej z Górnikiem Łęczna będzie zatem jego ostatnim w barwach mistrza Polski. Czy kibice zebrani na trybunach pożegnają godnie piłkarza, który w zeszłym sezonie był zabójczo skuteczny i walnie przyczynił się do tego, że stołeczny klub awansował po niemal 20 latach do fazy grupowej Ligi Mistrzów?

Legia Warszawa dawno nie miała tak skutecznego napastnika. Ostatnim przed kilkoma laty był Stanko Svitlica, który w 60 spotkaniach w barwach stołecznej drużyny strzelił 40 goli i zimą 2003 roku odszedł za 300 tysięcy euro do niemieckiego Hannoweru 96, lecz kariery tam nie zrobił. Został pierwszym obcokrajowcem w naszej lidze, który zdobył tytuł króla strzelców. Od tego momentu czekano z utęsknieniem w stolicy na snajpera z prawdziwego zdarzenia, bo choć umiejętności poszczególnym zawodnikom nie można odmówić, to nie byli tak skuteczni, jak Serb.

W końcu latem ubiegłego roku do Warszawy z Videotonu trafił Nemanja Nikolić. Imponował swoim CV, ponieważ trzykrotnie zostawał najlepszym napastnikiem ligi, święcił liczne triumfy, jak choćby mistrzostwa kraju, do tego dołożył Puchar i Superpuchar Węgier. Początkowo do jego umiejętności nie był przekonany Henning Berg, lecz później szybko zmienił zdanie, ponieważ "Niko" szybko wkomponował się w zespół i rozpoczął swój koncert w LOTTO Ekstraklasie. Ratował nie raz skórę Norwegowi, który w trakcie sezonu został zwolniony. Jednak ten fakt nie wpłynął na jego dyspozycję. Strzelał gole jak na zawołanie, nie było w lidze bramkarza gości, którego by nie pokonał. Wiele osób zastanawiało się, czy pobije rekord należący do Henryka Reymana z 1927 roku (37 goli). Na wiosnę nie był już tak skuteczny, jak jesienią, Stanisław Czerczesow, obok niego stawiał na Aleksandara Prijovicia, który pełnił rolę egzekutora. Nie przeszkodziło to Węgrowi na sięgnięcie po koronę króla strzelców, zatrzymał się na 28 golach, a stołeczna drużyna wywalczyła mistrzostwo i Puchar Polski.

Latem udanie przebrnęła przez kwalifikacje Champions League i po niemal 20 latach przerwy awansowała do najbardziej prestiżowych rozgrywek na Starym Kontynencie. Ogromny wkład w ten sukces miał Nemanja Nikolić, który zdobył 5 z 6 bramek. W Lidze Mistrzów nie szło mu już tak udanie, tylko raz wpisał się na listę strzelców, w Dortmundzie przeciwko Borussii. Nie odgrywał już tak znaczącej roli, jak w poprzednim sezonie, pierwsze skrzypce grał Prijović.

Po wygranym 5:1 meczu z Piastem Gliwice na wyjeździe otwarcie przyznał, że zimą żegna się z Warszawą i polską ligą. - Tak, odchodzę z Legii. Nie powiem, gdzie się przenoszę. Za kilka dni wszystko będzie jasne. Wydaje mi się, że zostawiam po sobie dobry ślad. Razem z chłopakami stworzyliśmy coś wielkiego. Będę grał na maksymalnym zaangażowaniu do samego końca. Jestem profesjonalistą. Chcę spróbować jednak czegoś nowego. Kiedy przychodziłem do Warszawy, nikt nie mógł się spodziewać, co osiągniemy. Poznałem fantastycznych ludzi, którzy zostali moimi przyjaciółmi. Jestem dumny, że byłem częścią tej drużyny. Nie potrafię opisać obecnie swoich uczyć. Brakuję mi słów - powiedział Nikolić. Tak więc wszystko wskazuje na to, że mecz z Górnikiem Łęczna w niedzielę 18 grudnia o godzinie 18:00 będzie jego ostatnim w barwach mistrza Polski. Spekuluje się, że największe szanse na jego pozyskanie ma Chicago Fire z MLS, które jest skłonne zapłacić za króla strzelców LOTTO Ekstraklasy 3 miliony euro. W najbliższych dniach wszystko powinno się wyjaśnić, choć mało prawdopodobne, że Węgier zmieni zdanie i zostanie przy Łazienkowskiej.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze