Ambitny pomocnik był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem finałowego meczu. Nie dość, że strzelił bramkę, która dała Lechowi zwycięstwo 1:0, to przyćmił gwiazdora klubu, Semira Stilicia (22 l.). Kiedy Bośniak opuścił boisko w drugiej połowie, prawdziwym przywódcą drużyny został właśnie Peszko.
- Bardzo pomógł mi Rafał Murawski, który w przerwie wziął mnie na bok i powiedział: "Uwierz w siebie, człowieku!". To jemu chciałbym zadedykować tę bramkę. OK, goli w lidze nie strzelam, ale trafienie z finału przebija wszystko. Ważniejszą bramkę można strzelić tylko w reprezentacji Polski, na jakimś wielkim turnieju - rozmarza się Peszko.
Pomocnik "Kolejorza" już niedługo będzie miał szansę na gola w kadrze. "Pecho" dostał bowiem powołanie na zgrupowanie reprezentacji w RPA. Już raz, w listopadzie ubiegłego roku, wystąpił z orzełkiem na piersi. Wówczas przełożył nawet... własny ślub, byle tylko zadebiutować w biało-czerwonych barwach.
- Na razie myślę jednak wyłącznie o lidze, mamy przed sobą dwa kluczowe mecze. Dlatego po finale z Ruchem wielkiego świętowania nie było. No, może jedno piwko do snu - śmieje się zawodnik.
Peszko stał się prawdziwym koszmarem Ruchu. On sam uwielbia koszmary. Ulubioną postacią filmową piłkarza jest bowiem... Freddy Krueger, przerażający bohater serii "Koszmar z ulicy Wiązów".
- Horrory to to, co lubię najbardziej - mówi. Czy Peszko znów będzie koszmarem rywali Lecha. W sobotę "Kolejorz" gra z Polonią w Warszawie.
- Puchar Polski już zdobyłem. Teraz czas na mistrzostwo - zapowiada Peszko.