Arkadiusz Piech, Odra Opole

i

Autor: CyfraSport Arkadiusz Piech, Odra Opole

Kadrowicz w walce z wielką wodą

Z orzełkiem na piersi grał u boku Lewandowskiego i Milika. Teraz zakasał rękawy i ruszył do walki z powodzią

2024-09-16 15:49

W wielu miastach, miejscowościach i wioskach Dolnego Śląska i Opolszczyzny, ale także Śląska Górnego i Cieszyńskiego, trwa walka z wielką wodą. Dramat mieszkańców tych regionów, którzy niejednokrotnie w wyniku powodzi stracili dorobek całego życia, wciąż trwa – i trwać będzie do momentu definitywnego opadnięcia wód i przejścia fali powodziowej. Wśród tych, którzy podjęli próbę zatrzymania żywiołu, jest także były reprezentant Polski w piłce nożnej. „Nic nadzwyczajnego. Całe życie pracowałem fizycznie”- uśmiecha Arkadiusz Piech, który przez kilkanaście godzin rozwoził i układał worki z piaskiem.

Z orzełkiem na piersi Arkadiusz Piech grał u boku Lewandowskiego i Milika

Piech – były piłkarz m.in. Widzewa, Ruchu, Legii, lubińskiego Zagłębia, GKS-u Bełchatów i Śląska Wrocław (w sumie 191 meczów w ekstraklasie, 56 goli) – dostawał powołania do reprezentacji ponad dekadę temu od Franciszka Smudy i (częściej) Waldemara Fornalika. Zagrał w niej cztery razy, m.in. u boku Roberta Lewandowskiego (z Estonią), Grzegorza Krychowiaka (z RPA) i Arkadiusza Milika (z Macedonią).

- Całe życie pracowałem fizycznie, kopiąc piłkę – nieco żartobliwie przypomina eksreprezentant kraju, który nie widzi niczego nadzwyczajnego w fakcie czynnego włączenia się w pomoc mieszkańcom Dolnego Śląska w próbie powstrzymania wielkiej wody. Wszystko miało miejsce w niedzielę, w miejscowości Bagieniec nieopodal jego rodzinnej Świdnicy.

Arkadiusz Piech zakasał rękawy i ruszył do walki z powodzią

Przepływający w pobliżu Bagieńca strumyk na co dzień nie budzi żadnych emocji mieszkańców Bagieńca. Wskutek kilkunastogodzinnych opadów zamienił się jednak w potok zagrażający wiosce. - Mój dom znajduje się dość wysoko, ale sąsiedzi mieszkający niżej po sobotniej nocy mieli problemy. Rzeczka wystąpiła z brzegów i zalała już parę podwórek i obejść – mówi „Super Expressowi” Piech.

Lokalna społeczność szybko zwołała się więc na jednym z komunikatorów i wspólnymi siłami – wykorzystując piasek dostarczony przez gminę – podjęła próbę ocalenia wspomnianych domów przed żywiołem. - Sąsiad ma quada, inni uruchomili swoje ciągniki i zaczęliśmy układać tamy z worków z piaskiem – mówi nam 39-letni napastnik, wciąż grający w piłkę w Piaście Nowa Ruda. Kiedy pytamy, ile kilogramów – a może ton? - przerzucił tego dnia, bezradnie rozkłada ręce.

- Nie wiem. Wiem, że pracowaliśmy od 9 rano do północy. Trochę tego więc było, a dziś… czuję plecy – uśmiecha się Arkadiusz Piech. Najważniejsze jednak, że akcja okazała się skuteczna: poza kilkoma zalanymi podwórkami i ogrodami, większych strat nie zanotowano. - Pamiętać jednak trzeba, że to nie koniec niebezpieczeństwa. Bo jeszcze może do nas przypłynąć woda z Czech – przypomina nasz rozmówca.

Bagieniec – gdzie Piech mieszka – od Nowej Rudy, gdzie gra w IV lidze, dzieli 80 km. Droga wiedzie m.in. przez Lubachów, w którym zlokalizowana jest tama na rzece Bystrzycy. - Myślę, że w tym tygodniu raczej trzeba będzie odpuścić treningi – były piłkarz Legii z niepokojem myśli o niebezpieczeństwie związanym z jej ewentualnym przelaniem.

Zresztą parę jego ulubionych miejsc w tym rejonie zostało dotkniętych kataklizmem. - O ile wiem, parter dawnego ośrodka „Wodniak”, w którym dziś mieści się hotel, został zalany: sauna, basen. Wpadaliśmy też czasem do restauracji „Fregata”, która również ucierpiała w wyniku powodzi – wylicza nasz rozmówca. Żal mu też oczywiście nieco bardziej odległych, ale przecież odwiedzanych przez niego i najbliższych miejscowości, takich jak Kłodzko czy Lądek Zdrój. Obrazy z nich napływające są przecież wstrząsające…

- Powódź z 1997 roku, w której ucierpiała Świdnica, pamiętam jak przez mgłę. Wiem, że dom moich rodziców woda wtedy ominęła. Szkoda natomiast, że generalnie na bazie tamtego dramatu przez ćwierć wieku nie udało się zbudować takiej infrastruktury, która by nas przed powtórką zabezpieczyła… - wzdycha na koniec Arkadiusz Piech.

Najnowsze