W pierwszej połowie więcej do powiedzenia mieli gracze Piasta Gliwice. Najlepszej okazji nie wykorzystał Mateusz Mak, który wpadł w pole karne, ale goniony przez Adama Dźwigałę przewrócił się w polu karnym. Gwizdek sędziego Jarosława Przybyła jednak milczał. I chyba słusznie, bo nie było to starcie kwalifikujące się na podyktowanie rzutu karnego. Thomasa Doehne sprawdził jeszcze Piotr Parzyszek. Bez efektu.
Nafciarze odpowiedzieli mocnym strzałem Gruzina Giorgi Merebaszwiliego, ale bramkarz gości jakub Szmatuła poradził sobie z tym uderzeniem. - Nie wiem dlaczego stwarzamy tak mało sytuacji. Piast jest dobrze ustawiony w defensywie, ale to niczego nie tłumaczy – kręcił głową podczas telewizyjnego wywiadu w przerwie obrońca Płocka Damian Szymański.
W 61. minucie swojego premierowego gola w Ekstraklasie doczekał się Piotr Parzyszek. 25-letni napastnik dotąd był postrachem barmkarzy w holenderskiej drugiej lidze. Sprowadzony latem z PEC Zwolle za 750 tys. euro, dołożył tylko nogę do piłki posłanej w kierunku bramki przez Toma Hateleya.
Piast dominował i kiedy wydawało się, że gliwiczanie będą mogli świętować setną wygraną w historii swoich występów w Ekstraklasie, już w doliczonym czasie gry Wisła miała rzut wolny z prawej strony, na wysokości pola karnego. Po wrzutce w „szesnastkę” piłkę do własnej bramki wpakował obrońca „piastunek” Jakub Czerwiński. Do nieszczęścia Piasta by nie doszło gdyby Szmatuła nie wypuścił futbolówki z rąk. Przyjezdni reklamowali, że Czerwiński był faulowany przez naciskającego na niego Karola Angielskiego, ale sędzia po wideo weryfikacji uznał bramkę dla gospodarzy.
Wisła – Piast 1:1
0:1 – Parzyszek 61. min., 1:1 Czerwiński (samobój) 90. min.
Sędziował: Jarosław Przybył
Wisła: Dahne – Stefańczyk, Uryga, Dźwigała, Warcholak (46. Stępiński), Varela (65. Angielski), Szymański, Rasak, Furman, Merebaszwili (77. Stilić) – Ricardinho
Piast: Szmatuła – Konczkowski, Czerwiński, Sedlar, Kirkeskow – Mak (87. Pietrowski), Jodłowiec, Hateley, Jagiełło (66. Felix) – Valencia, Parzyszek (72 Papadopulos)
Żółte kartki: Merebaszwili, Furman - Papadopulos