Pierwsze 45 minut rozczarowało. Lech kontrolował grę, ale nie mógł znaleźć sposobu na skupionych na obronie kielczan. Po kwadransie pierwsze ostrzeżenie: z rzutu wolnego w poprzeczkę uderzył Semir Stilić. Kilka minut później w słupek trafił Artjom Rudniew.
Mecz nabrał rumieńców, a po chwili zrobiło się wręcz gorąco. Sobolewski bez piłki trafił w twarz Henriqueza, za co zobaczył żółtą kartkę, a piłkarze urządzili sobie przepychankę. Chwilę później za taktyczny faul kartkę zobaczył Jovanović, a za pretensje pod adresem arbitra - Korzym. W ciągu czterech minut goście uzbierali trzy żółte kartki.
Po raz pierwszy w tym sezonie w bramce Lecha stanął Jasmin Burić, który nudził się przez pierwsze 40 minut, potem jednak pokazał, że bronić potrafi. Dość przypadkowo w sytuacji sam na sam z bramkarzem Lecha znalazł się Korzym. Burić instynktownie odbił piłkę. Dobitkę Lenartowskiego w ostatniej chwili wybił Henriquez.
Na gola kibice w Poznaniu czekali do 64. minuty. Z narożnika boiska precyzyjnie dośrodkował Stilić, a Grzegorz Wojtkowiak z siedmiu metrów strzelił główką tuż pod poprzeczkę.
Zgodnie z umową między klubami na boisku nie pojawił się wypożyczony do Kielc Jacek Kiełb. Bez niego Korona grała bezbarwnie, a jedynym kolorowym akcentem były kartki, których goście zebrali aż 6. W 90. minucie po drugim bezmyślnym faulu sędzia Małek odesłał do szatni Macieja Korzyma. Korona tym razem wracała do Kielc na tarczy, Lech choć na chwilę został liderem.