Konflikt między właścicielem klubu a częścią fanów przybrał na sile po zamieszkach na meczu Zawisza - Widzew. Na skutek burd obiekt został zamknięty na kolejne spotkanie, a kibice oskarżyli Osucha o... współpracę z policją. Na ostatnim meczu z Lechem pojawiły się obraźliwe transparenty pod adresem właściciela klubu. To zdenerwowało piłkarzy, którzy zażądali od kibiców przeprosin Osucha i zapowiedzieli, że jeśli on odejdzie, to oni zrobią tak samo.
Zobacz koniecznie: KONTRATAK. Radosław Osuch i jego żona opowiadają o kulisach i finansach Zawiszy WIDEO
- Decyzję podejmę do końca roku. Albo zostanę w Zawiszy, albo przeniosę klub do innego miasta, mógłbym też sprzedać czołowych graczy, a rundę dokończyć juniorami - powiedział nam wczoraj Osuch. Właściciel Zawiszy jest zadowolony, że piłkarze i sztab szkoleniowy stanęli po jego stronie, choć tych ostatnich kosztowało to sporo nerwów, bo na przykład Łukasz Masłowski już dostał pogróżki za poparcie właściciela na jednym z portali społecznościowych.
- Przykre, że rozmawiamy o czymś takim, a nie o postawie Zawiszy. A przecież graliśmy fajnie, mamy swój styl, nie jesteśmy czerwoną latarnią ligi, co niektórzy nam przepowiadali - powiedział nam Masłowski. - Ta sytuacja jest chora. Mam nadzieję, że wszystkie strony usiądą do rozmów i osiągną porozumienie. Nie wyobrażam sobie, aby prezes, który włożył w klub tyle pracy, nagle miał odejść.
Przeczytaj: Robert Lewandowski w Warszawie promuje swoją książkę
Tyle że Osuch takiej opcji nie wyklucza. Jeśli sprzeda czołowych piłkarzy, to zarobi ponad 16 mln złotych. Opuści Bydgoszcz i będzie miał święty spokój, a pieniędzy wystarczy mu do końca życia. Były menedżer nie chce jednak, aby tak to się skończyło.
- Po meczu z Lechem dostałem około 500 SMS-ów z poparciem. Pamiętajmy, że zadymę robi tylko grupka prowodyrów terroryzująca innych. Mam nadzieję, że uda się jednak przywrócić w Bydgoszczy normalność - kończy Osuch.