To miał być hit. Niektórzy reklamowali starcie Pogoni z Łęczną jako walka dwóch snajperów. Aktualnego (i ponoć odchodzącego) króla Szczecina Łukasza Zwolińskiego z jego potencjalnym następcą - Fedorem Cernychem. Obaj niestety w sobotnie popołudnie nie mieli okazji strzelać. Skupili się na opalaniu. Nic dziwnego zresztą. Podobnie postąpili inni i szlagier sobotniej serii gier skończył się absurdalną kopaniną.
Murayama jak Maradona
Na szczecińskiej patelni najwięcej rozwagi zachował Takuya Murayama. Zdając sobie sprawę z istnienia zjawiska fatamorgany, Japończyk spróbował skopiować wyczyn Diego Maradony z mundialu w Meksyku. Niestety, nie chodziło o rajd przez całe boisko. Gracz gospodarzy wybiegł przed bramkarza Górnika i strzelając bramkę... pomógł sobie ręką. Początkowo sędzia - zgodnie z przypuszczeniami - nie zauważył przewinienia. Więcej, uznał gola. Dopiero po długich dyskusjach przyznał się do błędu i cofnął swoją decyzję.
Jaga rozklepała zabrzan
Szkoda. Mecz rozgrywany na podobnie rozgrzanej patelni, w równie ślamazarnym tempie, nie powinien zostać po prostu zapomniany. Działaczom PZPN powinien wręcz śnić się po nocach. By kiedyś poszli po rozum do głowy i na spotkania w podobnym upałach po prostu nie pozwalali. Bo to zwyczajne robienie sobie jaj. Z kibiców.
Pogoń Szczecin 0-0 Górnik Łęczna
Pogoń: Dawid Kudła - Adam Frączczak, Jakub Czerwiński, Jarosław Fojut, Ricardo Nunes - Miłosz Przybecki (57. Mateusz Lewandowski), Mateusz Matras, Rafał Murawski, Takafumi Akahoshi (87. Jakub Okuszko), Takuya Murayama (57. Karol Danielak) - Łukasz Zwoliński
Górnik Ł.: Sergiusz Prusak - Paweł Sasin, Maciej Szmatiuk, Tomislav Božić, Leândro - Grzegorz Piesio, Łukasz Tymiński (46. Tomasz Nowak), Veljko Nikitović, rzemysław Pitry (61. Jakub Świerczok), Fedor Černych (71. Grzegorz Bonin) - Bartosz Śpiączka
Żółte kartki: Murayama, Fojut - Tymiński, Śpiączka, Nikitović, Černych