Faktem są tylko drobne usterki, brak dwóch plastikowych podkładek. Powinny się znajdować pomiędzy filarami a wielką betonową belką podtrzymującą trybunę. Zimowe mrozy sprawiły, że na pozbawionych podkładek filarach pojawiły się pęknięcia. Ich usunięcie będzie kosztować 30 tys. złotych.
- To zwykłe niechlujstwo. Podkładek nie dostarczono na czas, a ustalone terminy oddania obiektu na EURO goniły. Zdecydowano więc zamiast plastiku użyć papy. To był błąd. Tak budowało się w latach 60., później technologia poszła do przodu - wyjaśnia Wojciech Ryżyński.
Stadion jest na gwarancji. Trzeba wykonać dwie stalowe głowice, które załatwią sprawę. Prace mają zostać zakończone do 5 maja.
Pod feralną belką spotkaliśmy się z prezesem Lecha Karolem Klimczakiem. - Jak widzicie, czuję się bezpiecznie, dostaliśmy zapewnienie, że nic złego nie ma prawa się wydarzyć - uspokaja.