Piątek był wyjątkowym dniem dla Roberta Maaskanta. Zwieńczeniem zgrupowania Wisły Kraków w Holandii był bowiem... ślub trenera z jego ukochaną - Lijsbeth van Kessel. - Mieliśmy małe przyjęcie w naszym domu w Bredzie, z rodziną i grupką znajomych. Może dla niektórych to dziwne, że jednej z najważniejszych chwil w życiu nie celebrujemy wielką imprezą, ale teraz najważniejsza jest piłka i walka z zespołem o Ligę Mistrzów - wyjaśnia opiekun wiślaków.
Przeczytaj koniecznie: Z ostatniej chwili! Junior Diaz i David "Dudu" Biton zawodnikami Wisły Kraków!
- Zabawa już za nami, a teraz... wracamy do normalnego życia - dodaje Maaskant. A czy po ślubie do Krakowa wrócił inny człowiek? Może nawet lepszy trener? - Jeszcze lepszy? (śmiech) Nie sądzę, żeby wiele się zmieniło. Czuję wiele pewności w tym, co robimy w klubie i nie mogę się doczekać ekscytujących chwil na murawie - tłumaczy Holender.
Czy żona trenera „Białej Gwiazdy” wierzy w awans Wisły do Champions League? - Musicie ją o to zapytać. (śmiech) Szczerze mówiąc, niewiele o tym rozmawiamy. Dzięki pracy w Ajaksie Amsterdam moja żona wie, jak trudne jest to zadanie. Musimy ciężko pracować. Nie będzie łatwo, ale jest to możliwe. I bardzo tego chcemy! - zapewnia Maaskant.