Super Express: - Nazbierało się ostatnio pochwał pod twoim adresem, jak to odbierasz?
Sebastian Walukiewicz: - Cieszę się że trener Jerzy Brzęczek wymienił moje nazwisko w kontekście reprezentacji, ale zachowuję chłodną głowę. Skupiam się na treningach, na własnym rozwoju i jak najlepszej grze dla Pogoni.
- Robisz szybkie postępy, skoro po kilkunastu meczach masz miejsce w ekstraklasowej drużynie i mówi się o tobie w kontekście reprezentacji. To dlatego w sierpniu chciałeś wyjechać do silniejszej niż polska ligi włoskiej, do Chievo Verona?
- To prawda, że wówczas chciałem wyjechać. Radziłem się zresztą trenera Runjaicia i nie był jakoś zły na mnie, że chcę opuścić Pogoń. Powiedział, że nie będzie to głupi ruch i trzyma za mnie kciuki. Prawie wszystko było gotowe, ale nie doszło do podpisania kontraktu i dobrze się stało. Chievo ma wielkie problemy a ja regularnie gram w Pogoni. Jestem wdzięczny trenerowi Runjaiciowi, że po szumie związanym z niedoszłym transferem dał mi szansę, a nie odesłał na ławkę albo na trybuny. Bardzo się rozwinąłem przy nim jako piłkarz.
- No i wykorzystujesz tę szansę...
- Ciężką pracą chcę się odwdzięczyć, że ją dostałem. Do końca sezonu chciałbym zostać w Pogoni, grać z nią o jak najwyższe miejsce, a jednocześnie dobrze przygotować się do mistrzostw świata U-21, które będą ważne dla mnie i dla naszego kraju.
- Masz jakiś wzór środkowego obrońcy?
- Jednego wzoru nie mam. Podpatruję Sergio Ramosa, Jeroma Boatenga, Thiago Silvę, Davida Luiza. Z polskich środkowych obrońców najbardziej cenię Kamila Glika.
- Ponoć obserwowali ciebie skauci słynnej Barcelony, a ostatnio padły nazwy dwóch innych klubów, Genoa i FC Kopenhaga. Jaką drogę dalszego rozwoju byś wybrał?
- Jakiś plan mam w głowie, ale za wcześniej o nim mówić. Do letniego okienka transferowego jeszcze dużo czasu i wiele może się zdarzyć, również to, że nie wyjadę za granicę. Cieszę się, że moje nazwisko pada w kontekście takiego klubu jak Barcelona. Wiem tylko, że napisał o tym hiszpański dziennikarz, bo sygnałów z tego klubu nie miałem. Jeśli nawet to tylko plotka, to już sama nazwa Barcelona inspiruje i motywuje mnie do jeszcze cięższej pracy.