"Super Express": - W ostatniej kolejce znów musiałeś oglądać zwycięstwo kolegów z ławki rezerwowych...
Semir Stilić: - I biłem ogromne brawa chłopakom za pokonanie Lechii, bo na takim boisku ciężko było cokolwiek zrobić. Jest zwycięstwo, europejskie puchary coraz bliżej, więc można się tylko cieszyć.
- I koledzy pewnie się cieszą, ale ty? Nie grasz i nic nie zapowiada, że miałbyś do końca sezonu wskoczyć do składu Lecha.
- Jestem bardzo ambitnym piłkarzem i pewnie, że chciałbym regularnie grać. Jednak od jakiegoś czasu podchodzę do tego już obojętnie i przestało mnie to dziwić i denerwować. Jest mi łatwiej, bo gdybym nie wiedział, co dalej, pewnie siedziałbym teraz jak na szpilkach. Mam swoje plany i one mnie podtrzymują na duchu.
- Jakie plany masz na myśli?
- Kiedy przychodziłem do Lecha, powiedziałem, że to kolejny etap w mojej karierze piłkarskiej. Teraz on się kończy. Odchodzę z Poznania do mocniejszej ligi i będę chciał krok po kroku budować swoją pozycję. Tak jak to było w Lechu.
- Jesteś zdziwiony, że trenerzy Lecha na dobre cię skreślili?
- Uważam, że to, co się teraz dzieje, jest sprawą normalną. Nie gram, bo za chwilę odchodzę z klubu, jest przygotowywany zespół na kolejny sezon. Grają ci, którzy będą tworzyć przyszłość Lecha.
- Ale chyba pewien niesmak pozostał...
- Jestem profesjonalnym piłkarzem i nawet nigdy nie zastanawiałem się nad tym, czy czuję żal, czy nie. Miałem 4-letni kontrakt, który wypełniłem i nie zostanie on przedłużony. Tyle w temacie.
- Zostanie sentyment do Poznania i zespołu Lecha?
- Pewnie, że tak! Cztery lata to nie jest mało. Zawsze będę pamiętał ten klub i to miasto. W takich chwilach sentymenty trzeba zostawić w domu i myśleć o rozwoju swojej kariery.